poniedziałek, 27 lutego 2017

Rozdział XVII

- Zwariowałeś! - Molly opieprzała go już od godziny. Po tym jak wylądowali z Hermioną, podniósł ją i zaniósł do środka. Ledwo ułożył ją na łóżku Ginewry a pani Weasley dopadła go susząc mu uszy jak Bliźniakom.
- Daj mi już spokój, proszę. Tak się składa, że też nie miałem łatwego dnia. - skrzywił się, rozcierając sobie rękę w nadgarstku.
- Widzę! Jesteś blady jak trup! Za niedługo nie będziesz musiał brać eliksiru, bo i tak wszyscy będą cię brali za ciebie samego!
- Molly, błagam…
- Siadaj i jedz! - zakomenderowała. Posłusznie usiadł przy stole i zaczerpnął łyżką zupę gulaszową. Była wyborna, ale nie był w nastroju do komplementów.
- Co się właściwie stało? - Artur, który cały czas cierpliwie milczał, spojrzał na niego z troską.
- Zaatakowały nas Ignisy.
- Co?!
- Też byłem zdumiony. Od pierwszej wojny ich nie widziałem. I trudno mi powiedzieć, czy on ich na nowo używa, czy też to były jego zapasy z tamtych czasów. - przełknął kolejny łyk zupy i skrzywił się, gdy poparzyła mu przełyk.
- Jakim cudem udało wam się uciec? - Artur zmarszczył brwi. Matt przewrócił oczami.
- Zapominasz, że byłem Śmierciożercą. Siłą rzeczy potrafię się przed nimi bronić. Żałuję tylko, że musiałem to pokazać Hermionie, bo znając ją, jutro przekopie całą bibliotekę w celu znalezienia o nich informacji.
- I co w tym złego?
Prychnął. Nie lubił głupoty.
- A to, że oprócz Czarnego Pana tylko dwie osoby potrafiły się przed nimi bronić.
- Ty i…?
- Albus.
- O cholera!
- No właśnie. Dlatego zaraz muszę wrócić do zamku, przekonać pannę Pince, aby łaskawie te pozycje ukryła i zabezpieczyła oraz odnieść Wodę.
- Udało wam się?!
- Oczywiście, że tak. - odłożył miskę na bok. - Dzięki Molly za kolację.
- Ależ nie ma za co, Severusie.
- Molly!
- Będziesz jutro na kolacji?
- Może wpadnę na chwilę. Jeszcze raz dziękuję.

***
Obudziła się cudownie wyspana i wygrzana. Było jej ciepło i dobrze. Dlatego zamiast od razu otworzyć oczy, jeszcze chwilę rozkoszowała się tym spokojem.
- Wiem, że nie śpisz. Wstawaj.
Niechętnie otworzyła oczy i uśmiechnęła się. Matt siedział na jej łóżku. Był ubrany w czarne spodnie, śnieżnobiałą koszulę i butelkowo-zielony sweter od pani Weasley. Był wyjątkowo gładko ogolony a włosy wydawały jej się krótsze niż zazwyczaj. Uśmiechnęła się pod nosem, gratulując samej sobie posiadania takiego faceta.
- Mógłbyś być milszy.
- Nie mam zamiaru. Miły byłem o ósmej rano. Teraz dochodzi już osiemnasta i najwyższa pora, abyś zwlokła swój zgrabny tyłek na dół.
- KTÓRA JEST GODZINA?!
Wyskoczyła z łóżka i zaczęła się pośpiesznie ubierać, nie zwracając uwagi na to, że Matt ją cały czas obserwuje. Zresztą – i tak by teraz nie zobaczył niczego, czego wcześniej już nie widział.
- Czemu dopiero teraz mnie obudziłeś?!
- Bo Molly stwierdziła, że musisz się wyspać. Zresztą, jestem tego samego zdania, ostatnio wyglądasz jak chodzący trup.
- Nie moja wina, że mam w nocy ciekawsze zajęcia od spania. - uśmiechnęła się wrednie. Matt tylko przewrócił oczami.
- Z łaski swojej nie wyskakuj z podobnymi tekstami przy kolacji. Nie mam ochoty tłumaczyć się całemu Zakonowi z tego, że uwiodłem małolatę.
- Postaram się być grzeczna. A swoją drogą… - sięgnęła do kieszeni i wyjęła drobny przedmiot. Stuknęła w niego różdżką i po chwili trzymała w ręce normalnej wielkości paczkę. Wręczyła ją Mattowi.
- Co to?
- Prezent. Cywilizowani ludzie dają sobie takie z okazji świąt.
- Dziękuję. - odwiązał tasiemkę i uchylił wieko. Uniósł zdumiony brwi i wyjął ze środka książkę oprawioną skórę. - „Alchemiczny świt”?
- Wiele razy mówiłeś, że chciałbyś ją mieć. - uśmiechnęła się na widok jego miny. Był w szoku a jednocześnie starał się ukryć radość. Z pietyzmem przejechał po okładce i powoli ją otworzył. Przekartkował ją i zamknął. Sięgnął do kieszeni i wręczył Hermionie paczkę. Otworzyła ją w milczeniu i zdumiona wyciągnęła z niej swój rodzinny album.
- Skąd…? Przecież wszystko zniszczyłam….
- Udało mi się to odtworzyć. - uśmiechnął się. - Wiem, jak bardzo brakuje ci rodziców. Pomyślałem, że chociaż w ten sposób…
Bez słowa rzuciła mu się na szyję, czując jak łzy spływają jej po policzkach. Nie mogła sobie wyobrazić lepszego prezentu.
- Dobra, nie płacz już. I chodź, bo zaczną dopisywać sobie Merlin wie jakie historie. - kiwnęła głową, otarła oczy i zeszła za nim do salonu. W pomieszczeniu było pełno ludzi – prawie cała rodzina Weasleyów za wyjątkiem Rona i Percy'ego a oprócz tego sporo osób z Zakonu. Zauważyła czerwonego na twarzy Hagrida, obok którego siedziała profesor McGonagall śmiejąca się z jego żartu. Niedaleko Szalonooki opowiadał o ostatniej akcji Zakonu wystraszonej siostrze Fleur. Remus i Tonks siedzieli na fotelach – Tonks była prawie idealnie okrągła, ale uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Hermiono! - pani Weasley, niosąca wypchany nóżkami kurczaka półmisek, zatrzymała się w progu. - Wyspałaś się?
- Tak, pani Weasley. W czymś mogę pomóc?
- Dziękuję, kochaniutka, z Ginny już wszystko ogarnęłyśmy. Siadajcie do stołu. - Hermiona skinęła głową i razem z Mattem poszli zająć miejsca.

***
Po kolacji wszyscy rozleniwieni zasiedli w salonie. Hermiona, wyraźnie zmęczona, zdezerterowała do swojego pokoju. Odprowadził ją wzrokiem.
- Czy ona wie, kim jesteś? - obok niego usiadł Lupin. Przewrócił oczami.
- Co masz na myśli, Lupin?
Wilkołak roześmiał się pogodnie.
- Słuchaj, czy ciebie nigdy nie zastanowił fakt, że nie mieszałem się w twoje konflikty z Jamesem i Syriuszem?
- Bo byłeś tchórzem?
- Nie tylko dlatego. Po prostu… wiesz, wilkołaki mają dość mocno rozwinięty zmysł węchu. - Remus patrzył na niego porozumiewawczo.
- Zmierzasz do czegoś?
- Oboje z Hermioną śmierdzicie na kilometr feromonami i seksem. - nagle poczuł rumieniec na twarzy.
- Nie wiem, o czym…
- Gdy byliśmy w Hogwarcie, cały czas czułem ten sam zapach od ciebie. Wiem, że kochałeś Lily. W sumie przez te wszystkie lata, prawda?
- Jakim cudem nie dostałem od Pottera po mordzie, skoro o tym wszystkim wiedziałeś? - spojrzał na swojego dawnego wroga uważnie. Remus siedział, jak zwykle, w nieco zniszczonej szacie. Był blady a jego twarz zdobiły liczne blizny. Matt niechętnie przyznawał się do tego, że w sumie Lupina nie lubił „w pakiecie” - skoro nie znosił pozostałych trzech Gryfonów, to i Remusa nie zamierzał tolerować. Po śmierci Dumbledore'a jednak nieco się zmieniło. Mimo iż Remus nie przyjął go z otwartymi ramionami, przez te ostatnie miesiące doszli do pewnego porozumienia.
- Dlatego, że nie chciałem się w to mieszać. Lily też cię kochała, wiesz o tym?
- Wykorzystywała mnie – skrzywił się.
- Owszem...od piątego roku, tak. Ale wcześniej darzyła cię naprawdę wielkim uczuciem.
- Które potem z łatwością przerzuciła na Pottera.
- Nie możesz ich winić za to, że się w sobie zakochali. - Remus uśmiechnął się lekko i przywołał dwa parujące kubki z grzańcem. - Podziwiam cię jednak, że mimo tego, że byli razem, dalej ją kochałeś. To dlatego do nas przeszedłeś, prawda? Chciałeś ją uratować.
- Na cholerę kazałem Dumbledore'owi przysiąc, że tego nie wypapla, skoro okazuje się, że taki zapchlony kundel jak ty, wszystko wie?
Lupin roześmiał się, ale nagle spoważniał. Upił łyk, zmarszczył brwi i rozejrzał się wokół.
- Szczerze, Severusie, wiem nawet więcej.
- Co niby takiego, Lupin?
- A to, że i tym razem wróciłeś przez… a raczej dla kobiety. Mylę się?
Snape poderwał się z kanapy.
- Bredzisz!
- To się zaczęło w zeszłym roku, prawda? Zakochałeś się.
- Lupin, nie pij więcej. - warknął i odstawił kubek na stolik. - I na przyszłość, radzę, zwracaj się do mnie prawidłowym imieniem.
Chciał wyjść, kiedy usłyszał za sobą ostatnie słowa.
- Lepiej sam jej powiedz, zanim będzie za późno. Ona jest diablo inteligentna i sam o tym doskonale wiesz.

2 komentarze:

  1. Oj niedobry Remus :D to dopiero zaskoczenie... on o wszystkim wie i udziela nawet dobrych rad ( wójcio dobra rada ��) Oby Severus szybko powiedział prawdę Hermionie, bo jeżeli tak się nie stanie to nie chciałabym być w jego skórze :D pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie odnośnie Remusa długo nie umiałam się zdecydować, czy go dać po stronie Seva czy jednak kontra... Wybrałam mniej oczywistą opcję ;)

      Usuń