poniedziałek, 13 lutego 2017

Rozdział XI.1

- Jutro wracasz do Hogwartu. - stała właśnie przy swoich kociołkach, kiedy Matt wparował do sali. Przywykła do tego, że ostatnimi czasy była tutaj przed nim. Po powrocie z St. Ives przez kilka dni nocowała u niego a potem postanowiła przenieść się z powrotem do Nory. Tam pani Weasley zasypała ją przeprosinami oraz obietnicą, że jeśli Voldemort nie ukatrupi Rona, to sama się zajmie tą kwestią. Ginny z kolei ją obsztorcowała za milczenie oraz zdradziła pikantne szczegóły na temat wesela, czyli kto z kim się związał, kto zerwał, a kto jedynie przespał.

- Swoją drogą myślałam, że ty i Matt… - ruda czasami była subtelna jak jej bracia.
- Nie ma na to szans. To mój nauczyciel. - ucięła dyskusję Hermiona.

Następne dni mijały bez ekscesów. Ani ona, ani Matt nie wracali do pocałunku nad morzem ani do wcześniejszych wydarzeń. Jednak od tego czasu więcej ze sobą rozmawiali. Często po skończonej pracy siadali w jego gabinecie, zawzięcie dyskutując na temat Eliksirów lub innych przedmiotów. Krytykował jej fascynację Zaklęciami, jednocześnie wznoszą peany na cześć Transmutacji. Nie rzadko sobie docinali lub po prostu czytali w ciszy, wymieniając poglądy. Dzięki niemu praktycznie nie odczuwała braku Harry'ego i Rona, którzy nawet nie napisali do niej listu. Przyzwyczajała się do niego i traktowała jak wieloletniego kumpla. Kumpla, do którego czuła pewien pociąg, co nie raz przejawiało się w jawnym flircie. Nigdy jednak poza niego nie wychodziło.

- Ano, wracam. Choć w zasadzie spędziłam tu całe lato. - mruknęła, pilnie odmierzając smoczą krew.
- Owszem, ale teraz dojdą standardowe obowiązki. Prace domowe, nauka. Pewnie nie będziesz już spędzała tutaj tyle czasu, co?
- Czy ty mi właśnie próbujesz powiedzieć, że żałujesz, że jutro jest 1 września? - zaśmiała się, unosząc głowę znad kociołka.
- Poniekąd. - przeczesał swoje blond włosy i uśmiechnął się smutno. - Szczególnie, że od jutra wejdą w życie nowe regulacje dotyczące szkoły.

Sposępniała. Zapomniała o tym! Kilka dni temu McGonagall zwołała pilne zebranie Zakonu, na którym Alex oświadczył, że Scrimgeour zniknął a jego miejsce zajęła Umbridge. I co gorsze – od razu zaczęła wprowadzać swoje nowe porządki. Jednym z rozporządzeń był zakaz przebywania poza Pokojem Wspólnym po godzinie 20, chyba że był to szlaban u Opiekuna Domu. Do tego wprowadziła Rejestr Mugolaków oraz restrykcyjne prawa dotyczące tego, czego czarodzieje z mugolskich rodzin mogli się uczyć. Na szczęście zarządzenie to nie obejmowało uczniów będących po SUM'ach, dzięki czemu mogła kontynuować Zaklęcia, Transmutację i OPCM. Ale nie mogła już być Naczelną, na co skrycie liczyła.

- Nie da się ich jakoś obejść?

- Minerwa pewnie będzie próbowała, szczególnie że nadal będziesz potrzebna przy produkcji Eliksirów dla Zakonu. Na chwilę obecną jednak…
Rozmowę przerwało pojawienie się świetlistego kota.

- Hermiono, Matt, pilnie do mojego gabinetu! - patronus przemówił głosem McGonagall po czym zniknął. Mężczyzna skrzywił się, ale zabezpieczył ich kociołki i oboje wskoczyli do kominka.

W gabinecie dyrektorki byli już Szalonooki, Kingsley, Tonks, Lupin, Bill, Fleur oraz pani Weasley. McGonagall na widok Hermiony i Matta wstała.

- Moi drodzy, wybaczcie, że was znienacka wezwałam, ale sytuacja jest pilna. Alexander przed chwilą przysłał mi patronusa z informacją, że Śmierciożercy planują atak na Dolinę Godryka.
- Dlaczego? - Tonks była cała blada i kurczowo trzymała za rękaw Remusa. McGonagall zdjęła okulary i przetarła oczy.
- Ostatnimi czasy w Dolinie pojawiło się wielu zwolenników Zakonu. Sami-Wiecie-Kto uznał za stosowne w ten sposób pokazać, że nie popiera kultywowania śmierci Potterów. - westchnęła ciężko. - Poza tym doszły go słuchy, że Harry i Ron mogli się tam pojawić.
- O nie… - Hermiona spojrzała na Matta. Przytulił ją do siebie.
- Właśnie dlatego was wysyłam. Musicie jednak uważać. Prawdopodobnie będzie tam cały wewnętrzny krąg, w tym niestety Lestrangowie, Snape i Alex. Czyli, jakby nie patrzeć elita, z czego tylko jeden jest po naszej stronie a w dodatku będzie musiał walczyć tak, by być wiarygodnym.
- Jak to Snape? - warknął Szalonooki, obrzucając wszystkich spojrzeniem elektrycznoniebieskiego oka, skupiając się przez chwilę na Matcie.
- Ano Snape. - Minerwa westchnęła. - Wszyscy oprócz Matta, lecicie tam. Dam wam zaraz świstoklik. Ciebie, Marcusie, poproszę o przygotowanie takiej ilości Oscula Virgo, ile zdołasz, dobrze?
- Hermiona musi iść? - wypalił, zanim ugryzł się w język.
- Niestety tak. Wezwałam was, bo byliście najbliżej.
- Ale…
- Dość gadania! - warknął Szalonooki. - Minerwo, daj ten świstoklik.

Kobieta wręczyła im stary pergamin. Hermiona, chcąc nie chcąc oderwała się od Matta i cmoknęła go w policzek. Przycisnął ją do siebie.

- Uważaj na Snape'a. Jest piekielnie szybki. Szybszy od Bellatriks i zna więcej klątw. Alex też jest groźny i może się zapomnieć w trakcie walki. Nie daj się zabić. - puścił ją, a ona czuła, że na twarzy ma lekki rumieniec. Ponaglana przez McGonagall, dziewczyna dotknęła palcem świstoklika i po chwili poczuła znajome szarpnięcie w żołądku. Gdy otworzyła oczy, była w nieznanym niewielkim miasteczku, w którego centrum znajdował się kościół i cmentarz. Wzdłuż nich biegła ulica, przy której stały domy. Wśród nich zauważyła jeden w całkowitej ruinie.

- Tam mieszkali James i Lily. - tuż koło niej wylądował Lupin. Jego głos w tej chwili do złudzenia przypominał warczenie wilka. - Od ich śmierci mnie tutaj nie było.
- NIE MA CZASU NA SENTYMENTY! - warknął Szalonooki. - Granger i Kingsley, idziecie w kierunku cmentarza. Bill i Fleur – zajmiecie pozycje od strony kościoła. Molly, Lupin i ja poczekamy na nich przy domu Potterów. ZROZUMIANO?!

Nie zdążyli przytaknąć, kiedy rozległy się trzaski aportacji. Nawet nie mieli szans się ruszyć – Śmierciożercy okrążyli ich dokładnie w tym miejscu, w którym stali. Hermiona cudem uniknęła klątwy, w ostatniej chwili uchylając się przed czerwonym promieniem. Rozgorzała walka. Po swojej lewej widziała jak Tonks i Remus walczą z trójką zamaskowanych Śmierciożerców. Szalonooki w towarzystwie Lupina roznosił kolejną dwójkę.

- Hermiono, rusz się! - krzyknął Kingsley. Ocknęła się i wystrzeliła klątwą w plecy Śmierciożercy, który machnął różdżką w kierunku pani Weasley. Kobieta uskoczyła o krok.
- O, szlama! - usłyszała głos Bellatriks tuż koło siebie i uskoczyła przed jej klątwą. Posłała jej kilka mocnych zaklęć, ale każde sparowała. Jeśli według Matta Snape był od niej szybszy, to nie miała z nim szans. Ledwo łapiąc oddech, rzuciła zaklęciem rozbrajającym pod nogi kobiety, dzięki czemu straciła równowagę. Posłała w jej kierunku Drętwotę, po czym poczuła dreszcz na plecach.

- Proszę, proszę, kogo my tu mamy… - ten głos znała aż za dobrze. Przez sześć lat swojej edukacji słyszała go zbyt często. Teraz był tuż za nią. Na tyle blisko, że jego różdżka wbijała się prosto między jej łopatki. - Panna-Wiem-To-Wszystko. Nie myślałem, że takie miernoty przyjmują do Zakonu… Widać, śmierć Dumbledore'a znacząco obniżyła waszą jakość.
- Zabij mnie.
- Słucham?
- Niech się pan mną nie bawi, profesorze. - o dziwo nie czuła strachu. Widziała przed sobą pozostałe osoby, walczące na śmierć i życie. - Po prostu, niech pan mnie zabije.
- To by było za proste… - czuła, jak jego różdżka przejeżdża wzdłuż jej kręgosłupa, jakby wybierała odpowiednie miejsce na rzucenie klątwy. - Poza tym, Granger, nigdy nie sądziłem, że tak łatwo się poddasz.
- Zaszedł mnie pan od tyłu, jak totalny tchórz. Nie mam jak się bronić.
- Fakt, Granger. Pierwszy i jedyny raz przyznam ci rację a teraz…
- HEJ, SNAPE! - poczuła, jak ucisk na kręgosłup zmalał. W jej kierunku biegł Lupin, ciskając w Snape'a zaklęciami. Ten nie był mu dłużny. Obserwowała ich walkę dopóki drogi jej nie zaszedł Alex.
- AVADA KEDAVRA! - ryknął, posyłając w jej stronę zaklęcie. Zrobiła unik, jednocześnie wymierzając w niego różdżką. Skubany był naprawdę szybki jak na swój wiek. Przed kolejną Avadą zdołała się uchylić.
- UWAŻAJ! - usłyszała krzyk Lupina. Odwróciła się i zobaczyła jedynie lecący w jej kierunku zielony promień. A potem już była tylko ciemność.

4 komentarze:

  1. Oh, w takim momencie? Nie każ nam czekać aż do jutra ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, siła wyższa :) Inaczej nie byłoby to takie ekscytujące :)

      Usuń
  2. Cudowny!! :D wspaniałe budujesz napięcie. Czekam na następny rozdział z zapartym tchem :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za tak miłe słowa! :) Mam nadzieję, że następny rozdział również się spodoba :)

      Usuń