środa, 8 lutego 2017

Rozdział IX.4

Kiedy się obudziła, słońce chyliło się ku zachodowi. Nie wiedziała czy to wpływ eliksiru czy po prostu wyspania się, ale faktycznie czuła się lepiej. Przede wszystkim nie chciało jej się już płakać. Była za to kosmicznie głodna.
Usiadła na łóżku i rozejrzała się dookoła. Nigdzie śladu Matta, ale to jej nie wystraszyło. Dziwne – znała tego człowieka niecałe dwa miesiące a czuła się przy nim bezpieczniej niż kiedykolwiek przy Harrym czy Ronie. Ron… nie, nie zamierzała o nim myśleć. Nie czuła już totalnej rozpaczy. Złości też nie. Raczej gigantyczny zawód. Zawsze uważała go za swojego przyjaciela. Przez długi czas łudziła się, że coś między nimi w końcu zaiskrzy. Przez lata wypłakiwała się w ramię Ginny, jęcząc na temat głupoty jej brata i zastanawiając się, co jest z nią nie tak. Po tym jak w marcu zerwał z Lavender ucieszyła się, kiedy w końcu zaczął ją dostrzegać. Do momentu, aż znowu nie zaczął strzelać oczami na inne dziewczyny. Do niej przychodził i ślinił się tylko wtedy, gdy Snape zadał wyjątkowo ciężkie wypracowanie. Po śmierci Dumbledore'a z kolei przykleił się do niej na dobre. Pod wpływem emocji zgodziła się na związek. Trwał aż trzy dni. Tyle potrzebowała, aby zrozumieć, że zakochała się w jakiejś swojej paranoidalnej wizji Rona a nie w nim samym. Bo w rzeczywistości nie pociągał jej. Całowali się kilkanaście razy. On chciał więcej, nie bacząc na to, że dopiero co się zeszli. Trzeciego dnia, gdy po raz kolejny wpakował jej ręce pod bluzkę, wybuchła i powiedziała co naprawdę myśli. Że jest dla niej jak brat. Że ceni sobie ich przyjaźń. Że, owszem, była zakochana, ale to gdzieś dawno uleciało…
To go uraziło. Na tyle, że się do niej nie odzywał aż do powrotu do Nory. Tam rozpętała się burza, gdy dodatkowo oświadczyła, że nie idzie z nimi na wyprawę.
Wstała teraz z łóżka i zerknęła w lustro. Na ciele nie miała już żadnych śladów po tym, co się wczoraj wydarzyło. I dobrze. Jedynie oczy miała lekko szkliste, ale co tam! Skoro jej ciało potrafiło wyprzeć te wydarzenie, to i umysł się postara. Nie na darmo nazywali ją najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw. Musi po prostu się czymś zająć. I, póki co, nie wracać do Nory. Nie miała ochoty na rozmowę z Ronem. A tym bardziej z panią Weasley, która z całą pewnością nic nie wiedziała na temat tego co się stało. Nie miała złudzeń – Ron zawsze był tchórzem. I prędzej wyznałby miłość Snape'owi niż przyznał się matce do czegoś takiego. Jeśli przyjdzie ją przeprosić – wysłucha go. Nie będzie go unikać bardziej, niż to wynika z zaistniałej sytuacji. Będzie musiała tylko pani Weasley jakoś wytłumaczyć fakt, że nie nocuje w Norze… Powie, że po prostu ma dużo pracy – w końcu Zakon potrzebuje eliksirów, prawda? Gorzej będzie z Ginny. Nie chciała przyjaciółce mówić prawdy o jej bracie. Mimo wszystko nie chciała Rona bardziej pogrążać, a wiedziała, że rodzina go zje, gdy dowie się, co zrobił.
Westchnęła i dopiero teraz sobie uświadomiła, w co jest ubrana. I tak paradowała przez prawie cały dzień? PRZY NAUCZYCIELU? No ładnie! Gdzie jej ciuchy?
W momencie, gdy znalazła coś, co kiedyś było jej sukienką, do sypialni wszedł Matt z naręczem jej ubrań.
- Tak właśnie myślałem, że będą ci potrzebne. - uśmiechnął się nieśmiało, podając jej ciuchy. Przyjrzała mu się. Musiała naprawdę porządnie się wyspać, pierwszy raz od czerwca, bo teraz uderzyła ją jego uroda. Był naprawdę cholernie przystojny, choć zawsze wolała bardziej mroczne typy urody. Jego ciemne oczy wpatrywały się w nią uważnie, a włosy w kolorze miodu były potargane tak, jakby dopiero co zsiadł z miotły. Usta miał normalne, stale uśmiechające się z lekką kpiną. Bez wątpienia mógł się podobać kobietom. Był co prawda zmienny jak pogoda i trudno było zgadnąć, kim naprawdę jest. Ale dzięki temu był intrygujący.
- Napatrzyłaś się? - parsknął śmiechem. Uśmiechnęła się, lekko zawstydzona swoimi myślami. Podziękowała za ciuchy i poszła do łazienki się przebrać. Matt przyniósł jej więcej rzeczy, jakby podejrzewał, że będzie chciała zostać w zamku na dłużej. Po chwili uderzyła ją myśl – skoro ma jej rzeczy, musiał być w Norze. Skoro nie przyprowadził ze sobą Rona…
- On wyjechał, prawda?! - wyparowała z łazienki i krzyknęła Mattowi prosto w twarz. Ten tylko odwrócił wzrok.
- Tak czy nie?!
- Tak! - krzyknął, spoglądając na nią. Uniósł lekko brew, widząc, że dziewczyna stoi jedynie w szortach i staniku. - Może się ubierzesz?
- Nie zostawił listu?
- Nie.
- Żadnej wiadomości?
- Nie.
- Nie było go tutaj?
- Nie.
Poczuła, jak krew ją zalewa.
- CO ZA EGOCENTRYCZNY DUPEK! - kopnęła najbliższe krzesło. - WYJECHAĆ BEZ SŁOWA!
- Hermiono…
- JAK ON TAK MÓGŁ?! JUŻ NIE MÓWIĘ O PRZEPROSINACH, BO TO POWYŻEJ JEGO UMIEJĘTNOŚCI!!! ALE MÓGŁ SIĘ CHOCIAŻ POŻEGNAĆ!
- Hermi….
- I TO MA BYĆ PRZYJACIEL?! - wzięła do ręki jakiś przedmiot i rzuciła nim przed siebie. Zaczęła demolować sypialnię, ciskając przed siebie wszystkim, co wpadło jej w ręce. Marcus początkowo próbował ją powstrzymać, ale w pewnej chwili po prostu stanął poza zasięgiem jej rażenia i w milczeniu obserwował furię dziewczyny.
- PIERDOLONY UWIELBIAJĄCY SAMEGO SIEBIE KRETYN! - tom „Eliksirów dla zaawansowanych” przeleciał tuż koło głowy Matta. W momencie, gdy oberwał pustą fiolką, postanowił zareagować.
- DOŚĆ! - chwycił ją za ręce. Szarpała się, ale wzmocnił uścisk. Zmusił ją do spojrzenia na niego.
- PUŚĆ MNIE!
- NIE! - stracił cierpliwość. - TAK, RONALD WEASLEY JEST DUPKIEM I GRATULUJĘ ODKRYCIA TEGO PO SIEDMIU LATACH ZNAJOMOŚCI!
-Ale…
- Otwórz oczy dziewczyno! - Mattowi puściły nerwy. - Serio, to takie dziwne, że się w ten sposób zachował?! Znasz go! I co, serio, dziwi cię to?!
Poczuła się jak trafiona obuchem. Przestała się szarpać.
- Nie. Nie dziwi. - podniosła głowę i spojrzała prosto w jego oczy. Zobaczył w nich jakiś dziwny błysk i upór. Zrobiła krok do przodu, wspięła na palce i pocałowała go.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz