wtorek, 21 lutego 2017

Rozdział XIV.1

Wracała do Wieży Gryffindoru zarumieniona od wina i emocji. Matt poświęcił jej całą swoją uwagę – rozmawiali, pili wino, tańczyli… Czuła się lekko. Nie myślała, że ją przeprosi, ba, nawet na to nie liczyła. Idąc na bal chciała bardziej pokazać sobie, że potrafi być inna, że umie wyjść ze swojej skorupy. Udało się!
- Hermiona? - idąc korytarzem na siódmym piętrze usłyszała za sobą głos Ginny. Odwróciła się. Ruda wybałuszała oczy ze zdumiona.
- Hej Ginny. - uśmiechnęła się do dziewczyny i razem podeszły do portretu Grubej Damy.
- Hasło?
- Odwaga i męstwo to siła człowieka. - rzuciły zgodnie. Dama uśmiechnęła się i odskoczyła do przodu przepuszczając je. Pokój Wspólny był pusty – większość Gryfonów już dawno była w łóżkach. Dochodziła czwarta rano a mimo tego Hermiona czuła się pełna energii. Miała zamiar pójść do sypialni po zadania domowe, ale Ginny złapała ją za rękę.
- Co?
- Znowu chciałaś uciec! - Ruda założyła ręce na piersi i spojrzała na nią srogo. Przez sekundę Hermiona miała wrażenie jakby rozmawiała z jej matką.
- Jest czwarta rano…
- Nigdy nie masz dla mnie czasu! Unikasz mnie! - Ginny kopnęła mocno w najbliższy fotel.
- To nie tak…
- A jak?! Od miesięcy nie rozmawiałyśmy normalnie, ciągle jesteś zajęta!
- Tak, Ginny, zajęta! Uwierz mi, że nie spędzam tego czasu na zabawie!
- A dzisiaj?
- Co: dzisiaj?
- Wielce miałaś plany na wieczór a znienacka przyszłaś na zabawę! Mnie wcisnęłaś pierwszą-lepszą wymówkę a potem zakradłaś się cichaczem! - Ruda była czerwona na twarzy a po jej policzkach płynęły łzy. - Jaką krzywdę ci zrobiłam, że nie jesteś w stanie poświęcić mi nawet pięciu minut?!
- NIE TY TYLKO TWÓJ BRAT IDIOTA! - Hermiona chwyciła się za usta. Stały obie w milczeniu, mierząc się wzrokiem.
- Że co? - głos Ginny był dziwnie spokojny. Granger usiadła na fotelu i schowała twarz w dłonie.
- To, co słyszałaś. - westchnęła ciężko. Po dobrym humorze nie pozostał nawet ślad.
- Co się stało? -  Ginny usiadła przy niej i objęła ją ramieniem. Sama nie wiedziała kiedy, ale opowiedziała Rudej wszystko – atak Rona, opiekę Matta, atak Snape'a, kłótnię w urodziny... Weasleyówna tylko robiła coraz większe oczy i co jakiś czas przerywała: „Że co?!”. Przy wątku o weselu nagle wstała i zaczęła kląć tak, że Fred i George śmiało mogliby się od niej uczyć. W końcu usiadła i spojrzała w jej twarz.
- I czemu, idiotko, wcześniej do mnie nie przyszłaś?
- Nie byłam w stanie. Wiem, że to nie twoja wina, ale… nie miałam ochoty o tym rozmawiać.
- A Matt?
- On o wszystkim wiedział i o nic nie pytał. Po prostu był, kpił i zachowywał się normalnie. Nie musiałam jeszcze raz przechodzić przez to samo poprzez opowiadanie. - transmutowała jakieś połamane pióro w chusteczkę i wydmuchała nos. Czuła się lepiej. Ginny zwinęła pięść i oparła o nią brodę.
- Jedno mnie tylko zastanawia. - mruknęła Ruda. - Dlaczego Snape cię nie zabił?
- Mam pewną… teorię. - Hermiona rozejrzała się pośpiesznie wokół siebie. - Posłuchaj…
Opowiedziała jej o wszystkich podejrzeniach. Wyjaśniła sprawę horkruksów, opowiedziała o tym jak wyglądała wyprawa Harrego. W trakcie mówienia czuła, jak wszystko jej się układa w głowie.
- Czekaj, z tego co mówisz, wynika, że Dumbledore to wszystko zaplanował? - Ginny była podekscytowana. Hermiona czuła wypieki na policzkach.
- Tak, bo skoro nie zostało mu i tak wiele życia…
- Ale niby dlaczego? Przecież nie był chory ani nic….
- Sęk w tym, że był. - starsza dziewczyna poderwała się rozentuzjazmowana. - Jego ręka, pamiętasz? Musiała ją trafić jakaś paskudna klątwa. A co za tym idzie…
-… Snape nikogo nie zabił, lecz jedynie wykonał rozkaz! Słuchaj, dlaczego nie powiesz o tym komuś z Zakonu? McGonagall? Czy chociażby Mattowi?
- Matt mnie wyśmiał, uznając, że jestem naiwna. Ale ja wiem swoje.
- Powinnaś o tym komuś powiedzieć.
- Nie mam komu, Ginny. - bawiła się skrawkiem sukienki. - Wszyscy będą reagowali tak samo. A jeśli nawet nie, to… jeśli mam rację, mogę Snape'a narazić na niebezpieczeństwo. Matt zwrócił mi na to uwagę – dodała, kiedy zauważyła zdumiony wzrok Rudej – skoro ja na to wpadłam, to równie dobrze może Voldemort. A wtedy Snape jest martwy.
- Może powinnaś porozmawiać z nim samym?
- Niby jak? Nikt z Zakonu się do niego nie odzywa a ostatnim razem Snape próbował mnie zabić. Jeśli się mylę, skażę się jedynie na bezsensowną śmierć.
- Zaryzykuj.
- Jak?
- Przez Ala. Przecież ponoć szpieguje Śmierciożerców, musi wiedzieć jak w bezpieczny sposób się skontaktować ze Snapem.
Hermiona zastanowiła się przez chwilę. To był jakiś pomysł i to wcale nie taki głupi. Pytanie tylko, czy Al jej pomoże.
- Będę musiała mu o tym opowiedzieć… a nie wiem jak zareaguje…
- Od kiedy stałaś się taka puchońska?
- Od kiedy o mało nie umarłam. - wstała i otrzepała suknię. - Pora spać, pomyślę nad tym.

4 komentarze:

  1. Chłone każda literkę tego opowiadania jak gąbka :D Z dnia na dzień jestem coraz bardziej zaintrygowana i nie wiem jak możesz tak torturowac tnąc opowiadanie na takie króciutkie rozdzialiki jednakże musze przyznać, że jest to bardzo przyjemna tortura :) pozdrawiam ( w oczekiwaniu na 8 :D )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PaniSnape - dzięki Tobie wręcz obrastam w piórka :) Co do tortur... taka moja ślizgońska natura, by dręczyć i męczyć :)

      Usuń
  2. ...czemu wszyscy ciągle w coś kopią?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze: Kopnięcie to dość dynamiczna reakcja, która nie krzywdzi nikogo. Przy rzucaniu ktoś jeszcze mógłby oberwać.
      Po drugie: Za ciągle można by uznać, gdyby to się pojawiało kilka(naście) razy w jednym rozdziale. Tu jest raz, więc i bez przesady :)

      Usuń