piątek, 17 lutego 2017

Rozdział XIII.1

- Wszystkiego najlepszego! - krzyk Ginny obudził ją w czwartkowy poranek o zdecydowanie zbyt wczesnej porze.
- Ginny, litości… która godzina?
- Szósta. Wiedziałam jednak, że tylko teraz cię znajdę. Ostatnio mnie unikasz. - Ruda pacnęła ją poduszką i bezceremonialnie usiadła na jej łóżku. Hermiona wygrzebała się z pościeli i uśmiechnęła delikatnie na widok niewielkiego stosiku prezentów.
- Nie spodziewałam się… - mruknęła zdumiona, sięgając po pierwszy z brzegu pakunek. Otworzyła i od razu rozpoznała prezent od mamy Rona. W środku był piękny bezrękawnik w szafirowym kolorze z eleganckim H wyszytym na lewej piersi. Oprócz tego paczka była pełna słodyczy, w tym musów-świstusów i czekoladowych żab.
- Nieźle! - Ginny klasnęła w dłonie. - Śliczny kolor, będzie ci pasował. Załóż!
Hermiona posłusznie naciągnęła na siebie bezrękawnik. Był bardzo przyjemny w dotyku. Ruda gwizdnęła.
- Dziewczyno, wyglądasz obłędnie w tym kolorze! Powinnaś częściej nosić błękitny!
- Jasne, bo pod szkolną szatą będzie je widać. No, chyba, że przeniosę się do Ravenclawu.
- A przestań. - Ginny sprzedała jej kuksańca i podała kolejną paczkę. Było to dość spore pudełko. Z boku widniało logo „Magiczne Dowcipy Weasleyów”. - O, to od Freda i Georga.
- Aż się boję. - Hermiona niepewnie odwiązała kokardę i uchyliła wieko. W środku znajdowała się książka „Transmutacja dla przyszłych biurokratów”, kilka opakowań Fasolek Bertiego Bott'a i pasztecików dyniowych oraz kilka pudełek, do których była doczepiona kartka: „Nasz najnowszy wynalazek – powinno poskromić Twoje włosy. Wystarczy, że wetrzesz szczyptę proszku w głowę. Całusy ~F&G”. Dziewczyna sięgnęła po jedno pudełko i otwarła je. W środku znajdował się dziwny mieniący się proszek w kolorze starego złota. Wzięła odrobinę na palce i powąchała. Pachniał migdałami i rumem.
- Spróbuj!
- Myślisz, że to bezpieczne? - Hermiona sceptycznie zerknęła na pudełko. - W końcu to wynalazek Freda i Georga.
- Podejrzewam, że nie wysłaliby ci nic niebezpiecznego. Oczywiście w ich definicji, która jest podobna do tej od Hagrida. - Ruda wyszczerzyła zęby. - Dawaj!
Hermiona wzruszyła ramionami i przeczesała ręką włosy. Nie poczuła żadnej różnicy. Ginny jednak patrzyła na nią jak oczarowana.
- Co jest?
- Sama zobacz! - przywołała lusterko i wetknęła w rękę przyjaciółce. Hermionie opadła szczęka. Włosy były idealnie gładkie i układały się w miękkie fale. Sięgnęła do nich – były nieprzeciętnie miękkie a jednocześnie puszyste.
- Super! - poczuła jak po policzkach płyną jej łzy. - Naprawdę, nie musieli…
- Oj, przestań, to twoja osiemnastka! Sama wielokrotnie mi mówiłaś, że to u mugoli ważne wydarzenie. Teraz jesteś pełnoletnia w obu światach! - młodsza z dziewczyn uśmiechnęła się promiennie i podała koleżance kolejny prezent. - Masz, to ode mnie.
Hermiona wzięła paczuszkę i rozwinęła. W środku znajdowało się eleganckie pióro w cytrynowozielonym kolorze.
- To przecież świergotnik! - dziewczyna była zachwycona. - Naprawdę piękne, dziękuję Ginny!
- Nie ma za co – Gryfonki uściskały się mocno. - Zostały jeszcze cztery paczki.
Hermiona sięgnęła następną, wypisaną koślawym pismem Hagrida „Dla Hermiony”. W środku był tort. Dziewczyny ostrożnie spróbowały lukru i postanowiły zjeść go tuż po śniadaniu. Kolejny prezent był od Billa i Fleur – ekskluzywne kosmetyki do makijażu z Francji. Gryfonka sięgnęła po przedostatnią paczkę. Była bardzo lekka. Odwinęła ją i zaniemówiła. W środku znajdował się pożółkły kawałek starego pergaminu oraz kartka.
- Po co ktoś ci wysłał stary pergamin?
- To nie zwykły pergamin… ach, jak to szło?! - Hermiona sięgnęła po różdżkę, stuknęła nią lekko w papier i powiedziała: - Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego!
Na pergaminie zaczęły pojawiać się linie, które po chwili stworzyły dokładną mapę Hogwartu.
- O rany! - Ginny gwizdnęła. - Co to jest?
- Mapa Huncwotów. Została stworzona przez Remusa, Syriusza, Glizdogona i ojca Harrego. Pokazuje wszystkie miejsca w zamku łącznie ze wszystkimi jego mieszkańcami. Nie da się jej oszukać, dlatego dzięki niej Harry w trzeciej klasie odkrył, że Pettigrew żyje. - zmarszczyła brwi. - Harry dostał ją od bliźniaków…
- Chcesz mi powiedzieć… o rany! - obie rzuciły się na kartkę. List był krótki.

Hermiono,
wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Mam nadzieję, że prezent dotrze na czas. Jeśli stało się tak jak zamierzałaś – przyda ci się bardziej niż nam. Żyję, ale poszukiwania idą średnio. Wybacz, że wyjechałem bez słowa.

Ucałowania,
H. 

Obie skończyły jednocześnie czytać i spojrzały na siebie.
- Dlaczego on pisze w liczbie pojedynczej? Przecież wyruszyli wraz z Ronem? - Ginny była blada jak ściana. Hermiona zacisnęła usta. Wiedziała, dlaczego list był taki a nie inny. Ron musiał się przyznać Harry'emu do tego, co się stało i w ten sposób przyjaciel pokazał jej, że nie popiera tego co zrobił. Dziewczyna była wdzięczna przyjacielowi – kamień z serca jej spadł na wieść, że żyją. Z drugiej strony brak jakiegokolwiek znaku życia od Rona świadczył o tym, że zwyczajnie się od niej odciął. Poczuła ukucie żalu.
- Nie martw się. Są razem. Po prostu dla bezpieczeństwa tak napisał. - Hermiona pocieszyła przyjaciółkę i sięgnęła po ostatni prezent. Przez sekundę miała nadzieję, że to od Rona, ale wystarczył jeden rzut oka, by zmieniła zdanie. Na wierzchu była karteczka napisana drobnym, pedantycznie równym pismem. „Hermiona Granger”. W środku znajdowało się małe pudełeczko, w którego wnętrzu krył się komplet biżuterii z jakimś czerwonym kryształem.
- To granat! - Ginny aż pisnęła. - Wow! Od kogo to?
- Nie mam zielonego pojęcia. - delikatnie wyjęła kolczyki i naszyjnik. Komplet był delikatny, wręcz niepozorny a jednak elegancki. Hermiona założyła biżuterię i zerknęła w lusterko. Całość pięknie wyglądała.
- Hej, tu jest liścik! - Ruda podniosła karteczkę, która wypadła z pudełeczka. - „Będąc w St. Ives natknąłem się na to na wystawie w jednym ze sklepów. Wszystkiego najlepszego”. U-la-la, moja droga, masz adoratora!
Hermiona wyglądała, jakby w nią piorun trzasnął.
- Jak powiedziałaś? St. Ives?
- Tak, a co?
- A nic… - starsza dziewczyna wzięła kartkę i przebiegła po niej wzrokiem.
- Rumienisz się!
- Co?
- Rumienisz się – Ginny zachichotała. - Nic nie mówiłaś, że się zakochałaś!
- Bo się nie zakochałam. - burknęła i odłożyła prezenty na bok. Zerknęła na zegarek – dochodziła siódma. Najwyższa pora, aby zwlec się z łóżka i zejść na śniadanie. Przegoniła Ginny i z uśmiechem zaczęła się ogarniać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz