wtorek, 7 lutego 2017

Rozdział IX.3

Matt zaklął głośno, gdy przez zamykające się drzwi usłyszał chichot Ala. W takich chwilach zastanawiał się, z jakiej racji się z nim przyjaźni. Westchnął ciężko i zerknął w bok na dziewczynę. Hermiona spała rozluźniona, lekko oddychając. W tej chwili wyglądała jakby nic nie było w stanie jej zaniepokoić. Zerknął na zegarek. Prawie trzecia. Dziewczyna jak się obudzi będzie pewnie głodna oraz w końcu zacznie jej przeszkadzać fakt, że paraduje pół naga po jego lochach. Poza tym Al zasiał w nim ziarno zwątpienia. Może mieć rację co do Weasleya. Ten dureń mógł być święcie przekonany o tym, że nic złego nie zrobił i w najlepsze pożerać góry jedzenia, jakie podsuwała mu Molly. Minęło już dostatecznie dużo czasu, aby się wyspał i wytrzeźwiał. I skoro go tu nie ma… to oznacza, że najwyższa pora na poważną rozmowę.
Marcus wstał, odruchowo założył jedną ze swoich gigantycznych peleryn po czym zerknął w lustro. Dopiero po chwili dotarło do niego jak wygląda. Krótkie blond włosy gdzieś wyparowały, zastąpione czarnymi i długimi kosmykami. Zgrabny prosty nos został zastąpiony przez haczykowatego kulfona, na którego widok sam się krzywił. Zdrowy odcień cery został wyparty przez nienaturalną bladość. Tylko oczy pozostały te same. Czarne, w kształcie migdała, stanowczo zbyt często przymrużone, który to nawyk zdobył przez lata pracy nad eliksirami.
Przed lustrem stał nie kto inny jak Severus Snape we własnej osobie. Która to osoba od wielu tygodni nie miała prawa pojawić się w pełnej postaci poza uroczymi spotkaniami z Czarnym Panem. Zły na siebie sięgnął do komody, w której w rządku były ustawione fiolki z Eliksirem Wielosokowym.
- Stary sklerotyk. - mruknął i niechętnie upił łyk mikstury. Po chwili znów zerknął w lustro i zobaczył to, co powinno być widoczne zawsze. Przystojny blondyn o promiennym uśmiechu. Ubrany w zupełnie nie pasującą do niego pelerynę. Zdjął ją, założył mugolską skórzaną kurtkę, do kieszeni której włożył kilka fiolek eliksiru. Upewnił się, że Hermiona śpi a następnie rzucił na całe pomieszczenie czar wyciszający. Nie chciał, by cokolwiek ją obudziło. Wyszedł z sypialni, zamknął ją i zabezpieczył odpowiednimi zaklęciami i ruszył do gabinetu.

***
- Se...Matt! - Molly na jego widok się uśmiechnęła. On z kolei przewrócił oczami.
- Po tylu miesiącach mogłabyś się przyzwyczaić do mojego nowego imienia. - mruknął niezadowolony. Fakt, że zapomniał wypić eliksir na czas ciągle go denerwowało. „Nikt nie może Cię takiego zobaczyć, Severusie! NIKT!” - słowa Dumbledore'a wciąż kołatały mu się w głowie. I choć nie groziły mu już żadne konsekwencje z racji niewykonania rozkazu tego starego psychola, czuł presję, by go wykonać.
- Wiem...przepraszam. Usiądź, zjedz coś. Zrobiłam zupę cebulową. - siłą usadziła go przy stole w kuchni, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. W sumie lubił ją – była jedną z niewielu osób, które dwukrotnie przywitały go z otwartymi ramionami. Pierwszy raz dwadzieścia lat temu, gdy postanowił się nawrócić. Drugi raz w czerwcu, gdy Dumbledore nakazał mu dalej szpiegować dla Zakonu. Ten drugi powrót był o wiele gorszy. Pojawił się w gabinecie Dumbledore'a już po zakończeniu roku szkolnego. Była tam tylko Minerwa, która momentalnie wycelowała mu różdżkę w serce. Gdyby nie to, że stary piernik wisiał już jako własny obraz, prawdopodobnie by już nie żył.
- MINERWO! - Albus krzyknął na kobietę. A potem wszystko jej wyjaśnił. Łącznie z tym, dlaczego Severus nawrócił się poprzednim razem. Z tym, że Albus tak naprawdę zaplanował sobie taką ciekawą wersję samobójstwa. Czy może eutanazji? Na jedno wychodzi. McGonagall w pewnym momencie usiadła i zaczęła płakać.
- A my...cię… Severusie… przepraszam! - znienacka rzuciła mu się na szyję jak nastolatka a on tylko fuknął. Po chwili oderwała się od niego i zaczęła wymyślać Dumbledorowi od głupców. Ten tylko ją uciszył i przedstawił nowy plan.
- Musimy inwigilować Śmierciożerców. A skoro teraz Severus awansował jako prawa ręką Voldemorta…
- Ty chyba żartujesz! - ryknęła Minerwa. - Nie możesz go na coś takiego narażać! Czy ty sobie zdajesz sprawę, że nikt mu z naszych nie zaufa?! Nikt!
- Złoży przysięgę. Przed tobą i Szalonookim.
- To nie wystarczy!
- No to pojawię się jako nowy członek Zakonu. - rzucił poirytowany faktem, że rozmawiają o nim tak, jakby go tam nie było. Oboje zamilkli – McGonagall z oburzenia, Dumbledore się zaczął wyraźnie zastanawiać.
- Eliksir Wielosokowy?
- Tak. Czarnemu Panu podsunę ten pomysł jako szansę na wyciąganie z Zakonu dalszych informacji. Powinien się zgodzić.
- Sam nie dasz rady… - mruknęła Minerwa.
- Owszem. Dlatego chcę dodatkowo zrekrutować do Zakonu Alexandra. On mi pomoże inwigilować Śmierciożerców. Czarny Pan od dawna próbuje go do siebie zwabić, zresztą my też.
- I zgodzi się?
- Pogadam z nim…
Gdy kilka dni później zostało zwołane spotkanie najważniejszych osób Zakonu w gabinecie dyrektora, tylko Molly go uściskała, płacząc jak bóbr. Szalonooki był sceptyczny, czego wyraz dał podczas składania przysięgi. Artur cały czas przyglądał mu się bacznie, z ręką na różdżce. Lupin od wejścia rzucił mu się do gardła i tylko dzięki Minerwie nie udało mu się go udusić. Z mężczyzn tylko Kingsley i Filius zachowali spokój, ściskając mu dłoń. Wtedy bezwzględnie ustalono, że nikt poza zgromadzonymi nie może się dowiedzieć o tym, kim naprawdę jest Matthew Marcus.

Westchnął, wyrywając się z zamyślenia i dostrzegając, że Molly coś do niego mówi.
- Przepraszam, nie słuchałem…
- Widzę. - uśmiechnęła się. - Pytałam, co cię tu sprowadza? Raczej nie składasz nam wizyt bez powodu. Coś się stało?
- Jest Ronald?
Uśmiech kobiety zniknął momentalnie.
- Nie. Rano, jak tylko się obudził, zwlekł z łóżka Harrego i oboje wyruszyli na wyprawę. Wzięli tylko trochę jedzenia i już ich nie było.
- Kurwa! - wstał gwałtownie, odrzucając krzesło do tyłu.
- Co się stało?
Matt zawahał się. Naprawdę nie chciał wplątywać w to Molly.
- Severusie…
- Nie mów tak do mnie!
- MATT! Lepiej?! - krzyknęła. - Co się stało?! Byłeś na spotkaniu, grozi mu jakieś niebezpieczeństwo?!
- Tylko jak go dorwę – wysyczał. - Kretyn ze mnie. Liczyłem, że jednak ten idiota ma w sobie choć minimum lojalności!
- Nie mów tak o moi…
- MOLLY, ON WCZORAJ POBIŁ HERMIONĘ!
Nie był to może najdelikatniejszy sposób na uświadomienie kobiecie tego, że urodziła bezmózgie bydlę.
- Że co?!
- To co słyszałaś. - Przywołał sobie kubek z herbatą i opowiedział Molly wszystko co się wydarzyło w trakcie i po weselu. Gdy skończył, kobieta była biała i była bliska furii.
- Gdybym wiedziała! Sama bym go za ucho zatargała do Hermiony! Merlinie! Muszę ją przeprosić!
- Nie ty. - warknął. - Twój niedorozwinięty syn.
- Ale…
- Molly. On jest dorosły. I to on zawinił, nie ty czy Artur. No, chyba, że w jego wychowaniu…
- Matt!
- Wybacz, Molly, ale nie wiem jakim cudem udało wam się spłodzić pięciu normalnych synów a szósty wyszedł taki…
- Gdzie popełniliśmy błąd? - kobieta zaczęła płakać, chowając twarz w ściereczkę. Poklepał ją po plecach.
- W niczym. To po prostu niedojrzały szczeniak, który zawsze w ten sposób traktował Hermionę. Wiesz doskonale, że on i Potter wykorzystywali ją na każdym kroku. I z tego, co mi mówiłaś, tego lata i tak się od niej odsunęli, tylko dlatego, że postanowiła posłuchać rozsądku.
- Ale dlaczego wczoraj Ron zrobił coś takiego…?
- Upił się. - skrzywił się. Zbyt dobrze pamiętał z dzieciństwa co za sobą niosło nadużycie alkoholu. Parę takich pamiątek radosnej popijawy tatusia nosił nadal na swoim ciele w postaci uroczych blizn. - Poza tym nie spodobało mu się to, że Granger tyle przebywa w moim towarzystwie.
Weasley westchnęła.
- Matt, powiedz mi, czy czegoś potrzeba Hermionie?
- Nie wiem. - zasępił się. - Prawdopodobnie przez kilka dni będzie w stanie apatii. Później wszystko zależy od tego, w jaki sposób będzie chciała sobie poradzić z tą sytuacją. Tak czy inaczej, nie będę jej zmuszał, aby tutaj wracała. Pewnie sama się pojawi u ciebie z przekonującą mową na temat tego, że nie chce ci zawracać głowy i się przeniesie do zamku.
- Rozumiem. Sev… - spojrzał na nią złowrogo. - Dobrze, że się nią opiekujesz.
- Taka moja rola. Każdym z was bym tak samo się zajął.
- Nie gadaj głupot…
- Mogłabyś mi dać jakiejś jej rzeczy na przebranie?
- Czemu się nie przyznasz, że ją lubisz? - Molly zachichotała jak mała dziewczynka. Przewrócił oczami.
- Bo jej nie lubię. A teraz daj mi jej ciuchy!

2 komentarze:

  1. Dopiero dzisiaj trafiłam na Twoje opowiadanie i już nie mogę się oderwać. To, że czuć tu ewidentnie "Bez cukru" wcale nie ujmuje Twojej historii. Wręcz przeciwnie. Jak pierwszy raz przeczytałem tekst mrocznej, trochę brakowało mi rozwiniecia wątku Severusa w roli Mata. Dlatego bardzo się cieszę, że poszłaś w tym kierunku. Co do samej treści nie mam uwag. Opowiadanie lekkie, przyjmne, dobrze napisane, takie jak lubię. Czasem wpadnie jakaś literówka czy błąd gramatyczny, ale nie powinnaś się tym w ogóle przejmować, Ja nie jestem polonistą, abym miała prawo wytykać Ci takie błędy (przecież zdarzają sie każdemu) Najważniejsze że super się czyta. Dobra, koniec tego pisania, bo kolejne części na mnie czekają, a chcę dzisiaj przeczytać całość. Za kilka rozdziałów na pewno coś znowu napiszę. Koza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz! :) Miło wiedzieć, że dalej tu trafiają nowe osoby, którym w dodatku się podoba to opowiadanie. Co do błędów - na szczęście są drobne, ale wiem, że i tak mogą niektórych irytować, dlatego postanowiłam je powolutku poprawiać.

      Mam nadzieję, że dalszy ciąg też będzie Ci się podobał!

      Pozdrawiam

      Usuń