piątek, 10 lutego 2017

Rozdział X.2

Kiedy wrócił, wybijała trzecia nad ranem. Był zmęczony i obolały. Voldemort pod koniec „imprezy” postanowił się pobawić i porozdzielał kilka Cruciatusów. Ledwo dopełzł do bramy Hogwartu, otworzył ją a następnie zabezpieczył. Powoli ruszył w stronę zamku, po raz kolejny przeklinając fakt, iż założyciele udaremnili teleportację wewnętrzną. Dzięki temu mógłby od razu znaleźć się w swoich lochach, a tak, czekał go jeszcze długi spacer.

Kiedy dotarł do swoich komnat, padał z nóg. Zdjął swoje szaty Śmierciożercy i zwinął w zgrabną paczkę. Upił łyk eliksiru i wszedł do sypialni.

Hermiona leżała w jego łóżku, zwinięta w kłębek, wtulona w jego poduszkę.

- I co ja mam z tobą, dziewczyno, zrobić. - westchnął ciężko. - Gdybyś chociaż, idiotko, zdawała sobie sprawę, kogo całowałaś…

Wstał i ruszył do łazienki. Po szybkim prysznicu, wrócił do łóżka i położył się obok Gryfonki. Nie było sensu jej teraz budzić – sam był wykończony i stanowczo nie miał ochoty na poważną rozmowę z nastolatką na temat tego, że zachowali się całkowicie niewłaściwie. Emocje, ot co. Po paru minutach takich niewesołych rozważań zasnął, instynktownie wtulając się w ciepłe ciało Hermiony.

***

Kiedy się obudziła, poczuła ciepło. Otworzyła oczy i obok siebie zobaczyła Matta. Musiał późno wrócić. Sama wytrzymała do drugiej, czytając książki ze zbioru Snape'a. Wiele z nich nie znała, dlatego lektura spokojnie zajęła jej te kilka godzin czekania. Potem jednak poczuła się senna i po prostu położyła się na chwilę do łóżka.

Teraz wstała i na palcach udała się do łazienki. Różdżką transmutowała swoją zniszczoną sukienkę w szczoteczkę do zębów i zaczęła się ogarniać. Myjąc zęby, zastanawiała się co teraz będzie. Pocałowała Matta. Zrobiła to pod wpływem impulsu, ale, cholera, myślała że ją po prostu odtrąci. To by ją otrzeźwiło. To, co stało się potem, zaskoczyło ją, ale i podnieciło. On się dosłownie rzucił na nią i gdyby nie musiał wyjść, z pewnością już więcej nie oddawałaby krwi. W tamtej chwili mógł z nią zrobić wszystko. I, okej, mogła to zaakceptować, gdyby nie drobny fakt, że za kilka tygodni wróci w te mury i będzie musiała się do niego zwracać per panie profesorze.

Wypluła pianę, dokończyła toaletę i przyjrzała się sobie krytycznie.

- Dlaczego nie przeraża mnie wizja romansu z nauczycielem? - zapytała swoje odbicie. Niestety, odpowiedziało jej jedynie kpiącym uniesieniem brwi i tym samym uporem, który zobaczyła u siebie wczoraj wieczorem. Coś wczoraj w niej pękło. Słowa Matta uderzyły ją, ale i poskutkowały. Z pełną świadomością ujrzała ostatnie lata „przyjaźni” z Ronem i zrozumiała, że dała się wykorzystywać jak idiotka. Dostrzegała to wcześniej, ale nie dopuszczała do siebie skali zjawiska.

- Bo Hermiona dobra, gdy pomaga. A jak ma własną wolę, to jest be. - wymruczała, wciągając na siebie dżinsy i koszulkę. - Koniec małej naiwnej Hermiony. Koniec wykorzystywania. - wyprostowała się i przeczesała palcami włosy. Jak zwykle tworzyły nieokiełznaną szopę wokół jej głowy. Machnęła ręką, wiedząc, że i tak nic im nie pomoże i wyszła z łazienki. Matt dalej spał, dlatego postanowiła przejść do sali i zabrać się za przygotowywanie eliksirów. Zrobienie zapasu Veritaserum z pewnością nie zaszkodzi. A śniadanie zje, jak Marcus się obudzi.

Przyniosła z zaplecza wszystkie niezbędne ingrediencje, ustawiła kociołki i zabrała się do pracy. Po paru godzinach, dumna z siebie, skończyła. Gdy miała się obrócić, by pójść po fiolki, zauważyła, że Matt stoi w drzwiach i się uśmiecha.

- Długo tak stoisz?

- Od jakiś trzydziestu minut. Byłaś tak zafrasowana mieszaniem, że nawet nie usłyszałaś, jak trzasnąłem drzwiami.

- Po prostu skupiłam się na swojej pracy. - wzruszyła ramionami i przywołała z magazynu fiolki. Przelała do nich eliksir, zakorkowała i podpisała je. Matt w tym czasie podszedł do niej i przyjrzał się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

- O co chodzi?

- Musimy porozmawiać. Zostaw to na razie. - sięgnął po jej rękę i zmusił do spojrzenia. Westchnęła, ale posłusznie zerknęła na niego. Przygryzał lekko wargę a między brwiami pojawiła mu się zmarszczka. - Przepraszam cię za wczoraj. Poniosły nas emocje i to się nie może więcej powtórzyć, rozumiesz?

- Nie.

- Słucham?

- Powiedziałam: nie.

- Nie rozumiesz? A ponoć jesteś taka inteligentna.

- Ponoć ty również. - warknęła i wyszarpnęła rękę z jego dłoni. Wyraźnie się stropił, odsuwając się i zakładając ręce. - Owszem, poniosły nas emocje. Byłam zdenerwowana zachowaniem Rona, pocałowałam cię pod wpływem impulsu, ale…

- Ale co?

- Ty nie pozostałeś dłużny. Mogłeś mnie odepchnąć. Mogłeś przerwać. Zamiast tego rzuciłeś mnie na łóżko i…

- Nie kończ. - Merlinie, on był zawstydzony! Widząc, jak na jego twarz wypływa rumieniec, miała ochotę się roześmiać. - Zadziałał mój instynkt. Znajdź mi mężczyznę, który widząc przed sobą zgrabną półnagą nastolatkę, nie zareagowałby w ten sposób.

- Profesor Snape.

- Słucham?

- Mówię. Snape. Podejrzewam, że on pozwala swojemu instynktowi działać tylko wtedy, kiedy dopuszcza do głosu furię.

- Tak myślisz? - zaśmiał się. - Widać, że bardzo mało znasz Severusa. Zdziwiłabyś, jak bardzo.

Teraz to ją zbił z tropu.

- No dobrze, ale jego bym akurat nie pocałowała. Nawet jakby mi ktoś za to zapłacił. - roześmiała się. Matt uniósł jedną brew.

- Czyżby? Wydawało mi się, że go lubiłaś i szanowałaś? I ponoć twierdzisz, że jest niewinny?

- Owszem, ale… nie zalicza się do najprzystojniejszych mężczyzn, jakich znam.

- Rozumiem, że pocałowałaś mnie tylko dlatego, że jestem ładny? Cóż za przedmiotowe traktowanie! - parsknął.

- Nie….tak… może….!

- Dokładnie te trzy opcje są dostępne. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Ale, wracając do tematu. Dlaczego nie rozumiesz faktu, że to się nie może więcej powtórzyć?

- Rozumiem to. Ale nie zgadzam się z tym. - teraz i ona założyła ręce na piersi. W głowie przebiegła jej myśl, że jeszcze niedawno w ogóle nie rozmawiałaby w ten sposób z żadnym facetem bez wściekłego rumieńca na twarzy. Teraz była opanowana.

- Nie zgadzasz? Hermiono, jestem twoim nauczycielem i…

- Wiem doskonale, kim jesteś. - warknęła. - Po prostu…

- Nie, Hermiono. - przybliżył się do niej i przytulił do siebie. Najpierw się spięła, po chwili jednak rozluźniła. - Wczoraj popełniłem błąd, działając instynktownie. Błąd, którego nie powinienem był popełniać, zważywszy na to, że przedwczoraj przeżyłaś traumę. Działałaś pod wpływem wielu emocji. To normalne, że chcesz całą sytuację odreagować, ale ja mówię: nie. To by było zwykłe wykorzystanie twojego stanu. A to by było całkowicie niehonorowe z mojej strony.

- Ale…

- Nie ma ale. Współpracujemy ze sobą. Śmiem stwierdzić, że nawet się polubiliśmy przez te ostatnie tygodnie. Na weselu naprawdę świetnie się z tobą bawiłem, mimo iż wymusiła to sytuacja. Wczoraj… - przełknął ślinę i westchnął. - Było mi miło. Cholernie miło. Ale na tym koniec. Możemy razem pracować. Możemy rozmawiać. Możemy być przyjaciółmi, jeśli chcesz. Ale poza te ramy to nie wyjdzie.

- Dlaczego? - wyswobodziła się z jego uścisku i zerknęła na niego z powagą. Parsknął śmiechem, po czym zrobił jedną ze swoich najbardziej uwodzicielskich min. Nachylił się i wyszeptał wprost do jej ucha, wywołując w niej dreszcz.

- Ponieważ jestem największym oszustem, jakiego możesz na swej drodze spotkać, maleńka. Nic o mnie nie wiesz. Jesteś niewinna i naiwna i naprawdę, najgorsze co by cię mogło spotkać to zauroczenie mną. Nie wiesz kim jestem, kim byłem i co tu tak naprawdę robię. - zadrżała, gdy jego usta musnęły płatek jej ucha.

- Może po prostu mnie oświeć?

- O nie… - odsunął się od niej i uśmiechnął złośliwie, widząc jej przyśpieszony oddech. - Wtedy byś już więcej się do mnie nie odezwała. A teraz koniec gadania. Zgredek! - przywołał skrzata. - Dwa śniadania dla nas. I coś do picia.

2 komentarze:

  1. Znalazłam twojego bloga wczoraj dzięki aktualizacji na blgu sevmionespisy :) I jestem zachwycona :) Uweilbiam tą parę już od naprawdę bardzo dawna, a niestety ostatnio nie pojawia już tyle ficków na ich temat, dlatego każdy kolejny zawsze bardzo mnie cieszy.
    Kiedy przeczytałam pierwszy twój wpis o mrocznej byłam jeszcze bardziej zachwycona ponieważ uwielbiam jej opowiadanie. Czyytałam je już tyle razy, że niektóre fragmenty utkwiły mi już na stałe w głowie, a pewnie i tak sięgne po nie jeszcze nie raz.
    Tak jakoś dziś mnie naszło, że może odezwę się tutaj wcześniej niż w ostatnim rozdziale pisząc tylko "przeczytałam, podobało mi się". A łatwiej jest jednak komentować na bieżącą bo później nie będę już pamiętała co chciałam napisać.
    Więc po pierwsze, podoba mi się to co do tej pory przeczytałam, piszesz całkiem nieźle, czasem jedynie rozwój wydarzeń jest dla mnie zbyt szybki, sporo pomijasz, nie skupiasz się na niektórych rzeczach, a szkoda, bo niektóre przemyślenia, reakcje mogłyby być troszeczkę rozwinięte.
    Po drugie do tej pory w rozdziałach kilka razy pojawiały się jakieś błędy, literówki, jednak wczoraj, chciałam przeczytać jak najwięcej więc nie bardzo się na nich skupiałam. Teraz pewnie może jak coś zauważę to wspomnę o tym, żebyś mogła poprawić, zawsze to kolejnym osobą będzie się lepiej czytało :)
    Po trzecie, co do podobieńst z bez cukru, rzeczywiście jest ich sporo, ale czy mi to przeszkadza? decydowanie nie! Bo jak już wspomniałam uwielbiam to opowiadanie, a całkiem ciekawa się czyta coś co jest podobne, jednak nigdy nie wie się co będzie tak do końca. A trzeba przyznać, że mroczna miała tyle świetnych pomysłów, że wcale nie dziwię się, że można się nimi sugerować.
    I po czwarte, ostatnie, bo chcę dalej czytać! Jest jedna rzecz, którą bardzo żałuję... mianowicie, że znalazłam to opowiadanie na początku tygodnia a nie w weekend ponieważ nie mogę tego opowiadanie przeczytać, a raczej pochłonąć tak jak bym chciała! Już wiem, że jest to jedno z tych do których najchętniej usiadłabym i czytała tak długo aż nie skończę, to lubię najbardziej! Ale niestety praca na to nie pozwala, rano trzeba jakoś wstać... oczywiście z drugiej strony mogłabym się powstrzymać i zacząć czytać w piątek ale to za długo czekania!! To taki mój mały dylemat xD
    no dobra i jeszcze jedno, mały błąd w tej częście:
    "Machnęła ręką, wiedząc, że i tak nim im nie pomoże i wyszła z łazienki." to nim jest tutaj raczej zbędne :)

    Dobra, na ten mój pierwszy komenatrz to tyle. Przepraszam ale musiałam to wszytsko napisać, i nie obiecuję, że nie wrócę z dawką kolejnych komentarzy, ponieważ ja po prostu nie umiem się powstrzymać przed wyrażeniem tego co myślę jak coś mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale miałam kilkudniową przerwę od bloga :) Byłam naprawdę mile zaskoczona widząc, że znienacka tyle komentarzy się pojawiło w tym Twój tak rozbudowany! Z perspektywy czasu faktycznie akcję popchnęłam trochę za szybko, ale cóż... mam to na uwadze przy kolejnym opowiadaniu. Cieszę się, że Ci się podoba a za wszelkie wskazówki z góry dziękuję.

      P.s. Dzięki za zwrócenie uwagi na "nim" - to pierwotnie miało być "nic". Już poprawione.

      Pozdrawiam!

      Usuń