niedziela, 12 marca 2017

Rozdział XXVI

-  Kolejny rok dobiega końca. Był to rok przełomowy, podczas którego nie tylko zdołaliście nabyć nowe umiejętności. Byliście również świadkami niezwykle ważnego wydarzenia: pokonania Lorda Voldemorta. Niestety, przez to, nie wszyscy mogą być dziś z nami. Proszę o powstanie i uczczenie minutą ciszy poległych, a w szczególności profesor Sprout i profesor Sinistrę. - McGonagall patrzyła na zgromadzonych ze swojego podium dyrektora. Uczniowie i nauczyciele powstali i posłusznie schylili głowy.
- Dziękuję. Wierzę, że ich ofiara na zawsze pozostanie w waszej pamięci. A teraz pora na coś weselszego. Z dumą pragnę oświadczyć, iż w tym roku Hogwart ukończyła szóstka uczniów. Zapraszam państwa do siebie po odbiór dyplomów!
Hermiona wstała od stołu Gryfonów. Miała na sobie odświętną szatę a plakietka prefekta błyszczała na jej piersi. Wyminęła pozostałych uczniów i podeszła do stołu prezydialnego. Nauczyciele ustawili się w rzędzie, gratulując poszczególnym absolwentom zdobycia dyplomu.
Hermiona podeszła do McGonagall.
- Panno Granger, to był zaszczyt panią uczyć. Pani średnia zapisuje się na kartach historii jako najwyższa. Udało się pani przebić nawet samą Helenę Ravenclaw, córkę Roweny. Proszę, o to pani dyplom. - nauczycielka nieoczekiwanie schyliła się i ją mocno do siebie przytuliła. - Obyś i w życiu dawała sobie zawsze radę.
- Dziękuję, pani profesor. - dziewczyna uśmiechnęła się i podeszła do kolejnego nauczyciela. Flitwick życzył jej wielu sukcesów na polu zawodowym, Hagrid uściskał ją tak mocno, że zaczęła bać się o Melisę a profesor Vector pogratulowała zdolności.
- Hermiono, to był zaszczyt. - Alex uściskał ją mocno. - Choć mam wrażenie, że jeszcze nie raz się spotkamy.
- Z pewnością. - uśmiechnęła się szeroko. Na samym końcu stał Snape, który miał nieprzenikniony wyraz twarzy.
- Panno Granger. - skinął jej głową.
- Profesorze Snape. - odkłoniła się i uśmiechnęła.
- Gratuluję wysokich wyników. Dawno nie miałem tak zdolnej uczennicy.
- Miło to w końcu usłyszeć, po siedmiu latach. - parsknęła i wróciła do stołu. Nałożyła sobie sporą porcję ulubionej pieczeni i spojrzała ostatni raz na Wielką Salę. Była w niej ostatni raz. Poczuła łzy spływające po policzkach.
Ostatni raz.

***
Podróż z Hogwartu do Londynu minęła stanowczo za szybko. Hermiona spędziła ją głównie  na rozmyślaniu. W zasadzie dalej nie wiedziała na czym stoi z Severusem. Po wiadomości o córce, Snape wyszedł i więcej jej nie odwiedził. Ciężko jej było zrozumieć jego zachowanie. Nie miała siły się na niego obrażać czy rozpaczać. Ważne, że wie. Ale, tak jak sobie obiecała, nie będzie go do niczego zmuszać. Widać zadecydował, że nie chce uczestniczyć w ich życiu.
- Halo, wysiadamy! - głos Ginny sprawił, że się ocknęła. - Zostaw ten bagaż, Fred i George są na peronie, oni go wezmą!
Skinęła głową. Sama i tak nie dałaby rady ściągnąć ciężkiego kufra. A dzień po trafieniu do św. Munga do szpitala wparowała pani Weasley z torbami rzeczy dla maluchów. Ginny wypaplała swojej rodzinie o dziecku, więc Hermiona mogła w pełni korzystać z faktu posiadania przyszywanych braci.
- No, cześć mamuśka! - Fred uśmiechnął się bezczelnie. - Daj no te bagaże!
Rudzielec sięgnął na półkę i ściągnął kufer Hermiony. George z kolei sięgnął po koszyk z Krzywołapem i obaj wyskoczyli z wagonu.
- Widziałaś? To są bracia! Tobie pomogli a moich rzeczy już nie wzięli! - Ginny marudziła, kiedy wyszły na peron. Hermiona jedynie wzruszyła ramionami. Nie chciała dopiekać Rudej, że takie są uroki ciąży, że wszyscy pomagają.
- Hermiona! Ginny! - pani Weasley uściskała je obie, jakby obie były jej córkami. - Kochana, blado wyglądasz. Jedziemy do domu, musisz porządnie zjeść!
- Ale, pani Weasley, ja…
- Masz dokąd iść?
- Ja...bo… - Hermiona pomyślała o swoim dawnym domu na przedmieściach Londynu. Domu, który od roku stał pusty, bo jej rodzice byli w Australii. Prawdę mówiąc, nie pomyślała o tym, że nie miałaby się gdzie z Melisą podziać.
- Prawdę mówiąc.. - zaczęła.
- Prawdę mówiąc, ma. Witaj Molly. - Hermiona odwróciła się gwałtownie. Stał, uśmiechając się bezczelnie, targając jednocześnie swoje blond włosy.
- Matt! - Molly uściskała go serdecznie. Granger patrzyła oniemiała.
- Fred, George, wezmę te bagaże. - Matt błysnął idealnie białymi zębami i wziął ją pod ramię. Bezwolnie przeszła kilka kroków, po czym znienacka stanęła.
- NIGDZIE NIE PÓJDĘ! - ryknęła.
- Posłuchaj, ja…
- MYŚLISZ, ŻE MOŻESZ TAK PO PROSTU PRZYJŚĆ I MNIE ODEBRAĆ Z DWORCA?!
Ginny parsknęła śmiechem. Hermiona sama musiała przyznać, że nie było to najinteligentniejsze zdanie, jakie wypowiedziała w swoim życiu.
- Owszem, taki mam plan.
- Ale…
- Nie ma ale. Chodź. - pociągnął ją do wyjścia. Bez problemu złapał taksówkę i wpakował do niej bagaże i Hermionę.
- Dokąd?
- Spinner's End.
Taksówkarz skinął głową. Po kwadransie byli na miejscu. Matt zręcznie wyjął bagaże, zapłacił mugolskimi pieniędzmi i poprowadził ją do mieszkania. Gdy otworzył przed nią drzwi, zamrugała ze zdziwienia.
Po starej, śmierdzącej, zdezelowanej norze, nie było ani śladu. Mieszkanie było świeżo odremontowane. Ściany były pastelowozielone, na podłogach były puszyste dywany. Zauważyła, że pojawiło się również wiele nowych mebli, w tym część z gabinetu z Hogwartu.
- Witaj w domu. -  postawił bagaże przy wejściu do salonu. - Chodź. - wziął ją za rękę. Minęli kuchnię i weszli na piętro, którego nigdy wcześniej nie dostrzegła. Gdy otworzył kolejne drzwi, oniemiała.
Pokój był pomalowany na bladą żółć. Na podłodze znajdował się zielono-czerwony dywanik.
- Podoba się?
Hermiona podeszła bez słowa do łóżeczka, w którym siedział wielki pluszowy królik.
- Wybacz, że cię nie odwiedziłem w szpitalu. Ale… informacja o Melisie mnie zaskoczyła. Wróciłem do Hogwartu. Czułem się pijany radością a jednocześnie… z poczuciem, że nic wam nie mogę zaoferować. - Hermiona uniosła wzrok znad łóżeczka i spojrzała na Matta. Ale Matta już nie było. Severus stał, oparty o framugę, z rękami w kieszeniach. Poczuła znajome mrowienie w podbrzuszu.
- I wtedy Alexander stwierdził, że słusznie nazywacie mnie Nietoperzem z Lochów, bo mam równie mały móżdżek. Z jego pomocą udało mi się wyremontować to mieszkanie. Nie chciałem nic mówić, zanim skończę. Pytanie tylko, czy chcesz tu ze mną zostać?
Bez słowa podeszła do niego.
- Jesteś idiotą.
Skrzywił się i oderwał od framugi, chcąc wyjść. Przewróciła oczami i chwyciła go za ramię.
- Czego?!
- Idiota. - przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Chwilę później poznała drogę do sypialni.

4 komentarze:

  1. Opowiadanie świetne! Znajdzie się gdzieniegdzie parę literówek i złych odmian, ale pochłaniając Twoje opowiadanie zliczyłabym je na palcach u jednej ręki. Co za tym idzie świetnie napisane, fajnie ze Severus w swojej postaci został Snape'owy. Jakoś przeczuwałam od początku, że Matt to on. Klimatyczne. Lekko napisane (a przynajmniej tak sie wydaje) co za tym idzie lekko się czyta. Plus wielki za dodwanie juz skończonego opowiadania regularnie. Jak tylko przeczytałam ze jest juz skonczone a po prostu rodzialy dodawane są raz dziennie, ucieszyłam się, bo do nieukończonych nie zaglądam. Zawsze jest obawa ze ktoś nie dokonczy a resztę opowiadania trzeba będzie sobie dopowiedzieć. Wielki wielki plus. Uwielbiam opowiadania zakończone happy endem. Zawsze to odskocznia od złego szarego życia. Szkoda ze już koniec, a przynajmniej tak blisko końca. Jedyny minus to jak dla mnie za szybki opis wojny. Wręcz miałam wrażenie e jakby to w czasie całego seansu była taka reklama. Mógłby być opis bardziej dopracowany i dłuższy co za tym idzie. Ale i tak opowiadanie na plus. Z chęcią przeczytam kolejne twoje opowiadania. Czy dałoby radę jakoś dać znać gdy zaczniesz publikować kiedykolwiek nowe?
    Pozdrawiam.
    Silvana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Silviano za tak pozytywny komentarz! Nad literówkami pewnie jeszcze będę pracować, gdy znajdę chwilę. Na bieżąco niestety nie miałam czasu tak dokładnie przeglądać tekstu i wszystkiego wyłapywać :) Co do opisu wojny - przyznaję bez bicia, że to był rozdział, który najtrudniej mi się pisało. Pierwszy raz miałam do czynienia z opisywaniem bitwy i bałam się, żeby tego zbytnio nie rozwlec, w efekcie przesadziłam w drugą stronę. Możliwe, że kiedyś w wolnej chwili, podrasuję nieco ten opis :)
      Bardzo się cieszę, że mimo iż już jutro koniec (jak ten czas zleciał - dopiero co bloga zakładałam!!!), wciąż przybywają nowi czytelnicy. To mega pozytywne :)

      Pozdrawiam serdecznie,
      Melisa

      Usuń
    2. P.s. Odnośnie nowego opowiadania - jak zaznaczyłam w "Ogłoszeniu" - dam na tym blogu znać, kiedy zacznę je publikować i pod jakim adresem. Na tę chwilę jestem mniej więcej w 1/2 akcji, więc liczę na to, że będziecie czekać krócej, niż zakładałam :)

      Usuń
  2. Świetnie! W takim razie będę tu zaglądać regularnie w oczekiwaniu na nowinki ;) weny życzę oby nigdy się nie wyczerpała! :))

    OdpowiedzUsuń