Kolejne dwa miesiące spełzły jej na szaleńczej nauce do OWUTEMów, ukradkowym płaczu i ignorowaniu Matta podczas wspólnych sesji warzenia eliksirów. Postanowiła nie dawać mu tej satysfakcji i nie rezygnować z wykonywania zadania dla Zakonu. Ginny próbowała z nią porozmawiać, ale po kilkudziesięciu próbach wreszcie odpuściła. W końcu nadszedł marzec – śnieg zaczął topnieć i wszystko zaczynało budzić się do życia.
Hermiona obudziła się w piątek w nie najlepszym humorze. Wstając z łóżka czuła, jak głowa jej pulsuje a żołądek dziwnie ściska. Z wielkim trudem ogarnęła się i zeszła na śniadanie.
- O, jesteś! - Ginny powitała ją roześmiana od ucha do ucha. - Kiełbaski?
- Dzięki. - wzięła półmisek i nabiła na widelec jedną z nich. Kiedy do jej nosa doszedł zapach, poczuła niesmak w ustach a ból głowy się wzmógł.
- Ej, wszystko w porządku? Jesteś cała zielona. - Ruda przyglądała jej się z troską.
- Tak, tylko głowa mnie boli i nie najlepiej się czuję.
- Pewnie dorwała cię grypa żołądkowa. Idź do pani Pomfrey po eliksir.
- Jak mi nie przejdzie to pójdę. - wzruszyła ramionami i zatopiła zęby w kiełbasce. Do końca śniadania żołądek jej się nieco uspokoił a kubek ciepłej herbaty zmniejszył ból głowy. W nieco lepszym nastroju powędrowała na lekcje.
W ciągu dnia nie umiała się skupić. Z trudem rejestrowała informacje na temat transmutowania ludzi w obiekty i nie potrafiła równie szybko poruszać różdżką. Pod koniec dnia czuła się całkowicie wypompowana.
- A jeszcze dzisiaj czeka mnie praktyka u Marcusa. - mruknęła do Ginny, dojadając późny obiad.
- Odwołaj. - Ruda w tym momencie przypominała swoją własną matkę.
- Nie mogę, wiesz, jakie to ważne dla Za… mojej kariery. - z trudem przełknęła ziemniaka. W tej chwili podszedł do nich Al.
- Hermiono, mogę cię prosić na chwilę? - skinęła głową i wstała od stołu. Wyszli z Wielkiej Sali i udali się do jego gabinetu. Fillmann rzucił Muffliato na pomieszczenie i spojrzał z troską na dziewczynę.
- Marnie wyglądasz.
- Dziękuję, Al.
- Serio mówię. Wiem, że cała sprawa z Severusem cię dobiła, ale…
- Nie chcę o tym mówić. Minęły dwa miesiące. Nie mam zamiaru do tego wracać.
Al westchnął ciężko.
- Słuchaj, on też cierpi. Od dawna go namawiałem, aby był z tobą szczery, aby sam ci wszystko wyznał, ale…
- Al, ja naprawdę nie chcę do tego wracać. Było, minęło. Powiem jedno – nie jestem zła o to, kim jest. To bym była w stanie znieść. Nawet to, że mnie tyle czasu oszukiwał. Ale to, jak mnie tamtej nocy potraktował… Słuchaj, ja nie jestem masochistką i nie pozwolę na to, aby ktokolwiek mnie tak traktował.
- Spanikował…
- Doprawdy? - zadrwiła. - W takim razie powinien był mnie później przeprosić. Nie będę się o to prosiła. Widać faktycznie tak o mnie myślał. A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę do lochów, bo czekają mnie eliksiry do zrobienia.
- To druga sprawa, o której chciałem z tobą porozmawiać. - Al zrobił minę posłańca, któremu grozi się śmiercią. - Severus prosił mnie, abym ci przekazał, że już nie pomagasz przy wywarach. Wymusił na Minerwie, aby przydzieliła ci inne zadanie.
Hermiona poczuła jakby Al ją uderzył. Zerwała się z miejsca i kopnęła mocno w biurko.
- ŚWIETNIE! ROZUMIEM, ŻE JAŚNIE PAN WIELKI SEVERUS-PIERDOLONY-KŁAMCA-SNAPE NIE MA NAWET ODWAGI MI TEGO OSOBIŚCIE POWIEDZIEĆ!
- Hermiono!
- O, nie! Jeśli tak to ma wyglądać, to chcę to usłyszeć od niego! Mam dość jego tchórzostwa i traktowania mnie jak powietrze! Jeśli nie chce ze mną więcej współpracować, to niech mi to powie osobiście! - wybiegła z sali, słysząc za sobą nawoływania Ala. Już miała zbiec po schodach, kiedy nagle poczuła, jak świat wokół niej wiruje. Ostatnie co zapamiętała, to przerażoną twarz Ala nad sobą.
***
- Hermiono! - poczuła delikatne klepanie po twarzy. Otworzyła oczy i zobaczyła McGonagall. Próbowała się podnieść, ale nauczycielka ją przytrzymała.
- Leż, dziewczyno. Dobrze, że odzyskałaś przytomność. - uśmiechnęła się dobrotliwie.
- Gdzie Al?
- On i Severus zostali wezwani. - skrzywiła się, po czym jej twarz złagodniała
- Ale…
- Spokojnie. To pewnie nic ważnego. Jest coś, o czym chcę z tobą porozmawiać.
- Jeśli i pani chce, abym porozmawiała z profesorem Marcusem…
- Chyba będziesz musiała, kochanieńka. - twarz nauczycielki rozjaśnił dziwny uśmiech.
- Jak to?
- Jesteś w ciąży. Z tego co Poppy mówi, to mniej więcej dziesiąty tydzień.
- Że co?! Ale, pani profesor, ja…
- Spokojnie. - McGonagall pogłaskała ją po głowie. - Nie denerwuj się teraz, bo to wam jedynie zaszkodzi. Niemniej jednak dobrze by było, abyś poinformowała Severusa jak najszybciej. Nie popełniaj jego błędu, kochana. Dobrze?
- Postaram się. - Hermiona uśmiechnęła się blado. Nagle ich rozmowę przerwał błysk światła. Koło nich pojawił się srebrzysty kot z długimi wąsami, który przemówił głosem Snape'a.
- Minerwo, zwołaj pilne spotkanie Zakonu. Mają się stawić WSZYSCY bez wyjątku. Za pół godziny w Norze!
Kot się rozpłynął. Hermiona zamrugała.
- Poppy!
- Słyszałam, słyszałam. Już idę. Panno Granger, skoro się pani ocknęła, proszę wypić ten eliksir – wetknęła jej fiolkę w rękę. - Przyprowadzę Hermionę, Minerwo zajmij się powiadamianiem reszty.
McGonagall skinęła głową i wyszła.
Wiedziałam!Ból głowy trochę mnie zmylil ale od razy czułam, że cos jest nie tak no i ciąża :D pytanie tylko czy w końcu przestaną się zachowywać jak dzieci i podejmą dorosła decyzję ( mam zle przeczucia co do spotkania Zakonu :/ ) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAno ciąża - w końcu Matt/Severus przez większy czas nie myślał (a jak myślał to mu to nie wychodziło :D) to i efekt jakiś tego musiał być :D
Usuń