piątek, 10 marca 2017

Rozdział XXIV.2

To było trzy dni po śmierci Dumbledore'a. Miał dość towarzystwa świętujących Śmierciożerców a nie miał za bardzo do kogo pójść. Wszyscy uważali go za zdrajcę. Mimo to kroki go zawiodły przed dom Alexandra. Nie widzieli się ładnych kilka tygodni, ale był pewien, że Fillmann zdążył usłyszeć o jego zbrodni.
- Ptak nigdy nie lata do tyłu. - mruknął, stając przed drzwiami domu przyjaciela. Te ustąpiły bez protestu. Al stał w kuchni i gapił się przez okno.
- Witaj, Severusie.
- Alexandrze… - nie wiedział za bardzo co powiedzieć. Al odwrócił się w jego stronę i zmierzył go zimnym spojrzeniem. Coś jednak w postawie Snape'a musiało go zaintrygować, bo szybko złagodniał.
- Po co przyszedłeś?
- Prosić o przysługę.
- Jaką?
- Wstąp do Zakonu Feniksa. - Sev nie patrzył mu w oczy.
- Po to, byś miał szpiega? Zdaje się, że opowiedziałeś się już po stronie Śmierciożerców.
- Nie o to chodzi! - Sev czuł się tak, jakby dostał łopatą w głowę. Jeśli Alexander mu nie uwierzy…
- To po co miałbym to robić?
- Słuchaj, ja wykonywałem tylko rozkazy Dumbledore'a. Nie chciałem tego, do cholery! - czuł się jak w potrzasku. - Ja nie mogę wrócić do Zakonu. Wszyscy uważają mnie za zdrajcę, ale muszę wiedzieć…
- Co takiego? Co z Potterem? - przyjaciel patrzył na niego jak na głupca. - Nie powiesz mi, że po tylu latach dalej to robisz dla niej.
Snape przygryzł wargę. Wahał się, ale musiał Alexowi udowodnić jakoś swoje intencje.
- Nie chodzi o Lily. Będę chronił Pottera, bo to obiecałem Dumbledore'owi, ale miłość do Evans to przeszłość. - po raz pierwszy wypowiadał to na głos. Sam sobie to uświadomił zaledwie kilka tygodni wcześniej.
- Więc? Co takiego cię interesuje w Zakonie?
Severus wstał i uniósł różdżkę. Al był szybszy i przytknął mu swoją do gardła. Snape, niezrażony, machnął krótko. Z różdżki wybiegł niesłychanie włochaty kot. Al zrobił wielkie oczy.
- Kto?
- Hermiona Granger.
- Panna-Wiem-To-Wszystko? Przyjaciółka Pottera?
- Tak.
- Ale…
- Chcę tylko, aby była bezpieczna. Proszę, zadbaj o to. Chcę jedynie informacji co jakiś czas, że wszystko z nią w porządku. Szczególnie, że wkrótce wyruszy na wyprawę z Potterem i Weasleyem. - Snape schował różdżkę. Fillmann przyglądał mu się zagadkowo.
- Zrobimy inaczej. - klasnął w dłonie. - Sam się nią zaopiekujesz. Poręczę za ciebie przed Minerwą. Złożysz przysięgę. I wrócisz do Zakonu.
- Nie… ja….
- Kochasz ją?
Severus spojrzał na przyjaciela. Nie musiał się zastanawiać.
- Tak.

***
- Więc? Kłamałeś wtedy?
- Doskonale wiesz, że nie!
- To skoro potrafiłeś dla niej zaryzykować wszystko i wrócić do Zakonu, znosząc kolejne miesiące szpiegowania dla dwóch panów, to dlaczego, na Merlina, nie potrafisz jej powiedzieć co czujesz! - Alexander był już maksymalnie wkurzony. Severus nie odpowiedział. Sam nie rozumiał fascynującego zjawiska. Mógł zabić Dumbledore'a. Mógł szpiegować. Mógł doprowadzić do śmierci Lorda Voldebzika. Ale powiedzieć Hermionie Granger, że ją kocha? Sorry, ludzie, dajcie mi natychmiast stado sklątek tylnowybuchowych i pozwólcie mi zginąć. Al westchnął i wstał.
- Ona naprawdę zasługuje na to, byś ją przeprosił i wszystko wyjaśnił. - poklepał go po ramieniu i wyszedł.
- Jakbym, kurwa, sam o tym nie wiedział.

***
Poranek zaczął się fatalnie. O piątej zerwały ją mdłości i dwie godziny spędziła z głową w muszli. W końcu, całkowicie zielona na twarzy, zeszła ostrożnie na śniadanie do Wielkiej Sali, gdzie mieszanina zapachów o mało nie zwaliła jej z nóg. Na miękkich nogach doszła do stołu Gryffindoru i opadła na miejsce obok Ginny.
- Dobrze się czujesz? - przyjaciółka przytknęła jej rękę do czoła. Sama czuła, że jest wilgotne.
- Tak, w porządku. - Ruda podała jej kiełbaski. Gdy Hermiona poczuła ich zapach, o mało nie puściła pawia na stół. Stanowczym gestem odsunęła półmisek od siebie i sięgnęła po sałatkę.
- Nigdy nie jadłaś takich rzeczy na śniadanie. - Ginny patrzyła na nią uważnym wzrokiem.
- Widać, zmieniły mi się gusta. - wzruszyła ramionami. Po paru minutach do ich stołu podszedł profesor Flitwick.
- Dzień dobry, drogie panie. Oto wasze nowe plany lekcji.
- Nowe?
- Tak. Ze względu na przerwę oraz…  pewne zmiany w kadrze… - Flitwick otarł łzę. Wiedziały obie o co chodzi. Puste miejsca przy stole nauczycielskim mówiły same za siebie. - Postanowiliśmy nieco zmienić harmonogram waszych zajęć. Tak, byście mogli wszystko nadrobić. Szczególnie pani klasa, panno Granger, w końcu za miesiąc egzaminy!
Gryfonka skinęła głową i wzięła do ręki pergamin. Po czym o mało nie zemdlała.

PONIEDZIAŁEK
9.00-12.00 Eliksry
12.05-12.30 Przerwa na lunch
12.35 – 15.00 Eliksiry
15.05-15.55 Przerwa obiadowa
16.00 – 18.00 Transmutacja
18.05-19.00 Kolacja
19.05 – 20.00 Numerologia

WTOREK
9.00-12.00 Transmutacja
12.05-12.30 Przerwa na lunch
12.35 – 15.00 Eliksiry
15.05-15.55 Przerwa obiadowa
16.00-18.00 Zaklęcia
18.05-19.00 Kolacja
19.05-20.00 Astronomia

ŚRODA
9.00-12.00 Zaklęcia
12.05.-12.30 Przerwa na lunch
12.35-15.00 Eliksiry
15.05- 15.55 Przerwa obiadowa
16.00-18.00 Obrona przed Czarną Magią
18.05-19.00 Kolacja
19.05-20.00 Obrona przed Czarną Magią

CZWARTEK
9.00-12.00 Eliksiry
12.05-12.30 Przerwa na lunch
12.35 – 15.00 Numerologia
15.05-15.55 Przerwa obiadowa
16.00-18.00 Starożytne Runy
18.05-19.00 Kolacja
19.05-20.00 Historia Magii

PIĄTEK
9.00 – 12.00 Transmutacja
12.05-12.30 Przerwa na lunch
12.35-15.00 Obrona przed Czarną Magią
15.05-15.55 Przerwa obiadowa
16.00-18.00 Zaklęcia
18.05-19.00 Kolacja
19.05-20.00 Eliksiry

- Zdaje się, że Snape nie wyobraża sobie dnia bez ciebie. - Ginny parsknęła śmiechem. Hermionie nie było do śmiechu. Widując go raz-dwa razy w tygodniu mogła jakoś liczyć na to, że nie zauważy co się z nią dzieje. Ale codziennie?! Jak, na Merlina, ona wytrzyma trzy godziny ciągiem nad kociołkiem?!
- Lepiej się pośpiesz. - Ruda puknęła ją w ramię. - Mam dziwne wrażenie, że wraz z powrotem do swojej postaci, wrócił i jego charakterek. Lepiej, żeby ci nie urwał głowy pierwszego dnia po powrocie.
Gryfonka skinęła głową. Wzięła torbę i wymaszerowała z Wielkiej Sali z wysoko uniesioną głową. Da radę! Musi! Dla siebie i dziecka.

***
Severus trzasnął z impetem drzwiami od swojej pracowni. Gdy McGonagall wręczyła mu rano jego rozkład zajęć, miał ochotę ją udusić gołymi rękami. 15 godzin z siódmą klasą! Ta się jednak tylko uśmiechnęła, przypominając mu, iż sam prosił o możliwość nadrobienia materiału. Zgrzytnął zębami i udał się na lekcję.
Rozłożył swoje papiery na biurku i dopiero uniósł głowę. Ze zdumieniem zobaczył w klasie jedynie Hermionę.
- Gdzie reszta? - warknął, próbując nie okazać tego, że jest zbity z tropu. Hermiona spojrzała na niego jak na debila.
- Nie żyją. - jej głos był pusty. - Dean Thomas i Pansy Parkinson zginęli w bitwie o Hogwart.
Severus zaklął. Zapomniał o tym. A raczej nie skojarzył faktu, że od tej pory siódmy rok równał się Granger.
Z którą miał spędzać piętnaście godzin tygodniowo.
- Granger, jako, że zostałaś sama, nie będziesz dostawała żadnych punktów. Byłoby to niesprawiedliwe.
- Ale ujemne a i owszem?
- Naturalnie. - nie patrzył jej w oczy. Łudził się, że po bitwie, po zakończeniu warzenia eliksirów dla Zakonu, będzie ją widywał rzadziej. Dzięki ci, o Minerwo! - A teraz dość gadania. - machnął różdżką w stronę tablicy, na której pojawiła się instrukcja. - Eliksir Stevena-Kroglera, czyli…
-… eliksir leczniczy, stosowany przy rozległych oparzeniach. Dzięki zawartości dyptamu…
- 20 punktów od Gryffindoru. - Severus uśmiechnął się wrednie. Hermiona zamrugała zdumiona.
- Za co?
- Kolejne 10 punktów. Za odzywanie się bez zezwolenia. Granger, jesteś w klasie sama, nie masz się przed kim popisywać wiedzą. A uwierz mi, na mnie to nie robi wrażenia.
„Kłamca” - skarcił się w głowie.
Hermiona patrzyła na niego wściekle, ale już się nie odezwała.
- Masz godzinę by go uwarzyć. Przez tę miesięczną przerwę mamy spore tyły, więc czeka cię ostre tempo. Jeśli po godzinie nie uzyskasz odpowiedniego rezultatu, Gryffindor straci kolejne punkty a twoje oceny wzbogacą się o T. - wiedział, że zachowuje się jak dupek. I to gorszy niż rok temu. Ale cóż. Musiał jakoś sobie radzić.
Po godzinie podszedł do jej kociołka. Eliksir miał idealną barwę i konsystencję. Para unosiła się w prostej linii, pachnąc delikatnie lawendą. Perfekcja.
- N. - mruknął i zapisał w notesie. Hermiona nie dyskutowała. Stała, dziwnie blada na twarzy i przymykała delikatnie oczy.
- Granger! - warknął. Zero reakcji. Podszedł do niej i szarpnął za ramię. Jej twarz była cała mokra i chwiała się na nogach. - Co ci jest?
- Nic. - mruknęła. - Proszę o pięć minut przerwy.
Skinął głową. Wyszła chwiejnie z sali a on usiadł na swoim biurku. Po kwadransie miał ochotę pójść sprawdzić, czy nie leży przypadkiem na korytarzu, ale w tym momencie Granger wróciła do sali. Jeszcze bledsza niż wcześniej, ale już bardziej stabilna.
Nie skomentował tego. Machnął różdżką, zmieniając instrukcje na tablicy. Granger jedynie przeczytała recepturę i zabrała się do warzenia kolejnej mikstury.

1 komentarz:

  1. Mam wrażenie, czy popełniłaś drobną pomyłkę? Z tego, co napisałaś, partonus Severusa zmienił się zanim jeszcze zaczęła się ta cała akcja z Mattem. Jednak wcześniej, podajże kiedy byli w tym mieście, na plaży, to po deportacji Hermiony, Sev wysłał jej patronusa - łanię. Mogę się mylić, ale tak mi się w oczy rzuciło ;)
    Czytam dalej, jak na razie bardzo przyjemnie się czyta :D

    OdpowiedzUsuń