środa, 8 marca 2017

Rozdział XXIII.2

Kilka godzin wcześniej
 
Patrzyła, jak ubiera się w swoje standardowe wielkie czarne szaty. Zniknął gdzieś styl Matta – luźny i prosty. Snape unikał jej wzroku, omiatając pomieszczenie wzrokiem, jakby sprawdzając, czy nie ma śladu po jej obecności.
- Zanim pójdziemy, jest jeszcze coś, o czym musimy pogadać. - mruknął.
- To my rozmawialiśmy?
- Granger!
- Snape!
Zamrugał zaskoczony.
- Skoro zwracasz się do mnie po nazwisku. - wzruszyła ramionami. - O co chodzi?
- Musisz mi pomóc w jednej rzeczy. - skrzywił się i przeczesał włosy, mierzwiąc długie kosmyki. - Czy wiesz, dlaczego Potter jest wężousty i ma więź z Voldemortem?
Niechętnie skinęła głową.
- Jest siódmym horkruksem. Domyśliłam się tego zaraz po tym, jak Harry odkrył, w czym tkwi niezwykłość Sam-Wiesz-Kogo.
- Otóż to. - usiadł obok niej na łóżku. - A to oznacza…
-… że Harry musi zginąć, jeśli chcemy zabić Voldemorta. - jej głos był pozbawiony emocji. To był powód, dla którego nie chciała iść na wyprawę. Nikomu o tym nie mówiła. Nie potrafiłaby przebywać z Harrym przez wiele miesięcy z myślą, że i tak musi zginąć.
- A zabić go musi sam Czarny Pan.
- Od dawna wiesz?
- Szczerze? - skrzywił się. - Od niecałego roku. Dumbledore nie uznał za słuszne wcześniej mnie poinformować, że hoduje chłopaka na rzeź.
- Tobie jednak zależy na Harrym. - uśmiechnęła się lekko, słysząc, jak absurdalnie to brzmi. Severus Snape, którego Harry nienawidzi, troszczy się o jego dobro. Mężczyzna się żachnął.
- Nie! Po prostu złożyłem obietnicę, że pomogę chronić syna Lily za wszelką cenę. Stąd to wszystko. – zatoczył koło ręką. - Prawdę mówiąc, gdy usłyszałem prawdę, pokłóciłem się z Dumbledore'm i to dość poważnie.
- Więc to o to chodziło! - roześmiała się.
- Co? Wiedziałaś o tym?
- Oczywiście! Hagrid mówił, że Dumbledore jest na ciebie zły. To było po tym jak Ron się zatruł miodem. Wspominał, że odniósł wrażenie, iż jesteś lekko zapracowany.
Te słowa wywołały rzadką reakcję. Po pierwszy w życiu zobaczyła jak Severus Snape zgina się wpół i zaczyna śmiać jak norka.
- Gdyby wiedział… - kiedy zdołał się uspokoić, spojrzał na nią poważnie. - Muszę cię prosić o jedną rzecz. Inaczej cała nasza praca pójdzie na marne.
- Tak?
- Jeśli okoliczności nie ułożą się inaczej… - przerwał a w jego oczach dostrzegła dziwny ból. - …zrób wszystko, aby Harry musiał cię ratować.
- Mam się dać zabić?
- Nie. Raczej sprawić, by Czarny Pan wymierzył w ciebie zaklęcie w momencie, gdy Potter będzie niedaleko. Znając jego syndrom Chrystusa, rzuci się a wtedy…
-… umrze.

***
- Harry! Harry! Merlinie, błagam, żyj!!! - Hermiona klęczała przy Potterze, potrząsając go lekko za ramiona. Bała się przytknąć palce do szyi. Bała się, że nie wyczuje pulsu. Musiała się jednak przełamać. Z zaciśniętymi powiekami, drżąc na całym ciele, przyłożyła rękę do szyi Harry'ego.
Czuła jak serce jej szaleje w piersi. W palcach czuła mrowienie. Po chwili jednak, oprócz swej paniki, wyczuła coś jeszcze.
Ulga, która ją zalała, sprawiła, że opadła bezwładnie na ziemię, w nosie mając fakt, iż wojna się nie skończyła.
Rozejrzała się wokół i zauważyła, że kilka metrów dalej, ktoś klęka przy Voldemorcie. Po chwili obłąkańczy szloch rozdarł nocne powietrze.
- MÓJ PANIE!!! - w końcu poznała osobę – to była Bellatriks. Kobieta w jednej chwili, przepełniona furią, skoczyła na nogi i zaczęła miotać zaklęciami dookoła. Hermiona, którą ta scena otrzeźwiła, zatoczyła tarczę wokół siebie i Harry'ego.
- AVADA KEDAVRA! WREDNE SZLAMY, AVADA KEDAVRA! MÓJ PANIEEEE!!!

***
Gdy usłyszał okrzyk Bellatriks, poczuł gigantyczny ciężar spadający mu z ramion. W jednej chwili rozniósł na kawałki trzech wilkołaków i skoczył w kierunku Czarnego Pana. Bella go zauważyła.
- SNAPE! POMÓŻ MI GO POMŚCIĆ!
- Po moim trupie! - ryknął – Avada Kedavra!
Bella w ostatniej chwili odskoczyła, wykrzywiając twarz we wściekłości.
- ZDRAJCA! - krzyknęła i zaczęła miotać w niego zaklęciami. Severus kątem oka zauważył, jak część Śmierciożerców zaczęło uciekać na wieść o śmierci swego Lorda. Na szczęście Szalonooki i Al zaczęli ogarniać sytuację, rzucając zaklęcia antydeportacyjne.
- ZAWSZE TWIERDZIŁAM, ŻE JESTEŚ ZDRAJCĄ!
- No widzisz, choć w jednym miałaś rację. A teraz, wybacz, nie mam więcej czasu na te zabawy… Avada Kedavra!
Jego promień minął ją o cal, ale kobieta i tak upadła. Severus rozejrzał się i dostrzegł uśmiechniętego Flitwicka, machającego mu kilka metrów dalej. Snape jednak nie miał czasu się nad tym roztrząsać. Ruszył przed siebie, miotając zaklęciami w Śmierciożerców.
- HEJ, NOTT! - ryknął, widząc przed sobą znienawidzonego mężczyznę. - To za te wszystkie lata wysłuchiwania o gwałtach na dzieciach...AVADA KEDAVRA!
***
Pół godziny od śmierci Voldemorta na miejsce zaczęli deportować się aurorzy. Ci Śmierciożercy, którym nie udało się uciec a jakimś cudem uniknęli Avady, zostali aresztowani.
- Na reszcie koniec. - Al stuknął go w ramię. Był wyraźnie zmęczony, ale i uśmiechnięty od ucha do ucha.
- W końcu. Gdzie Potter?
- Dochodzi do siebie w Skrzydle Szpitalnym.
- Jakie straty?
Alex się skrzywił.
- Niestety większe, niż byśmy chcieli.
- Kto?
- Dwudziestka uczniów z młodszych klas. - Severus zaklął. - Oprócz tego obie panny Patil. Colin Creevey, Finnigan, Thomas, Parkinson, Crabbe, Goyle, Smith, Gwenog Jones, Pomona i Sinistra. Dodatkowo Remus, Lavender i George są w bardzo ciężkim stanie.
- Jak ciężkim?
- Cztery fiolki nie pomogły. Odtransportowano ich do Świętego Munga, ale Uzdrowiciele nie dają im zbyt wielkich szans.
Severus przeczesał włosy. Nie chciał takich strat. Ale nie sposób było ich uniknąć. Mogli się jedynie cieszyć, że ta lista nie była jeszcze dłuższa.
Obaj patrzyli jak aurorzy deportują się razem z aresztowanymi. Na błoniach panowała nienaturalna cisza, którą zakłócały jedynie ciche popłakiwania ocalałych. Zamek, niegdyś tak piękny, teraz wyglądał, jakby w jednym kawałku trzymała go tylko magia. To jednak nie miało znaczenia. Przeżyli. I przyszedł czas, nauczyć się nowej rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz